Zbliżają się wybory, a jak są wybory to są i protesty. To szansa na to, żeby coś tam dla siebie wyrwać. Mam tu na myśli różnego rodzaju zrzeszenia zawodowe.
Nie piszę tego, broń Boże, z wyrzutem dla tych, którzy mają jedyną okazję wywalczyć dla siebie lepsze zarobki. Oczywiście w Polsce są grupy zawodowe, którym należą się podwyżki, jak chociażby pracownicy laboratoryjni i diagności medyczni szpitali powiatowych oraz inni. Nie są to tylko pielęgniarki, policjanci, nauczyciele, lekarze – czyli te bardzo liczne grupy pracownicze. Często te grupy zrzeszone są w związki zawodowe: jedne na koncesji partii władzy, inne – z poparciem partii opozycyjnych.
To demoliberalizm
Piszę to po to, aby zobrazować, jak działa u nas demoliberalizm. A działa on tak, że jeśli jesteście grupą pracowników na tyle liczną i dobrze zorganizowaną, że jesteście zagrożeniem na wynik wyborczy, to może wam się uda wyrwać przed wyborami od władzy coś dla siebie. Tak było za PO, tak jest za PiS-u.
Jeśli jesteście grupą małą, marginalną i nieliczną, to nikt się waszym losem nie przejmie. Możecie usłyszeć: „trzeba wam pomóc”, „wam się należy”, „jak byśmy mieli, to byśmy dali” i… to wszystko, bo: „NIE MAMY”. I tymi słowami mówią wszyscy: ministrowie, dyrektorzy szpitali, samorządowcy, posłowie.
Co ma demoliberalizm do sprawy protestów? A no ma, bo dzisiaj nie liczy się to, co się robi, a to co się pokazuje. Nawet z protestu koncesjonowanych związków zawodowych można zrobić odpowiednią propagandę służącą sprawom kampanii wyborczej.
Przecinają wstęgi
Podobnie jest z pijarem. Jego założenie jest takie, że jak coś się już zrobiło, to trzeba w blasku fleszy się z tym obnieść. Zrobić huczne otwarcie, przecięcie wstęgi, puścić materiał na wszystkie media, żeby szary obywatel wiedział, że miłościwie nam panująca władza działa. Czy tak być powinno? W mojej ocenie nie. Zawsze ceniłem cichych a pracowitych niż tych wygadanych, którzy swoje lenistwo nadrabiali pijarem.
Tak też jest i u nas w Kolbuszowej. Sukces tutaj zawsze ma wielu ojców i chętnych do przecinania wstęgi nigdy nie brakuje. Na uroczystościach często nożyczek braknie, ale nigdy tych, którzy chcieliby zaznaczyć swoją obecność. Ileż to pięknych zdjęć widzimy z naszymi włodarzami, którzy w majestacie powagi swoich urzędów, potrafią dumnie pozować, gdy coś udało się zrealizować?
Brylują tu wszyscy równo: pan starosta, pan burmistrz, pan poseł…
Lecz gdy coś się nie powiedzie lub na jakimś polu poniesiona jest porażka, jak chociażby zamknięcie oddziału ginekologiczno-położniczego, to wtedy, niczym Piłat, wszyscy ręce umywają i winą obarczony jest zaistniały stan rzeczy – czyli fakt, że panie nie chcą rodzić w naszym szpitalu. Tak, drogie panie, to wy jesteście winne! To wam i nam mówi nasza władza. Zapominaj jednocześnie, o tym, że to po ich stronie jest dbałość o jakość świadczonych usług i o zadowolenie z obsługi pacjentów.
Kolbuszowski poseł
Płynnie zatem przejdę z diagnozy problemu do osób, które tak postępują. A taką osobą jest między innymi pan poseł Zbigniew Chmielowiec. Kilka słów w tym miejscu właśnie o nim. Pan poseł bardzo lubi się pokazać tu i ówdzie i przypisać, podpiąć się, pod coś, czego nie zrobił.
A to wóz strażacki zorganizował, a to w jego obecności umowa została podpisana na modernizację sali gimnastycznej. Na pewno ta umowa jest poprzez obecność przy jej podpisaniu czcigodnego pana posła umową niezwykłą, przepełnioną mistycyzmem, a co za tym idzie – w owej sali będą się rodzić najwyższej klasy talenty sportowe. Oby! Trzymam kciuki.
Pracownicy laboratoryjni
Dlaczego to piszę? Dlatego, że mój znajomy Ireneusz Dzieszko, który zajmuje się społecznie sprawami służby zdrowia, ostatnio jechał na protest pracowników szpitali powiatowych, który odbywał się w Warszawie pod Ministerstwem Zdrowia. Powiedział mi o problemach także pracowników ZOZ Kolbuszowa, którzy zostali oszukani przez resort w sprawie podwyżek. One miały być, a ich nie ma, bo pieniądze zostały przeznaczone na spłatę zadłużenia szpitali. I tutaj apel do wszystkich naszych polityków, aby pomogli tym pracownikom teraz, gdy jest ku temu czas. Bo pewien jestem, że gdy pieniądze się znajdą, to nie zabraknie osób, które sobie ten fakt przypiszą.
Chodzi tu szczególnie o pracowników laboratoryjnych, ale pewnie i nie tylko o nich. Jest to grupa zawodowa na tyle nieliczna w skali kraju, że partia władzy może ją swobodnie ignorować, ponieważ są zbyt słabi, aby im zaszkodzić w wyniku wyborczym.
Jak wiemy, nasz samorząd jest bardzo dobrze zorganizowany. Potrafi sobie zapewnić rezerwę budżetową, w której są pieniądze na odprawy dla starosty, są pieniądze na radiowóz dla policji w Kolbuszowej i pewnie wiele innych rzeczy, o których z punktu widzenia szarego obywatela nawet nie wiemy. Ale na podwyżki dla personelu laboratoryjnego nie ma.
„Dobra zmiana” na dole
Na ostatniej sesji Rady Powiatu powołano Radę Społeczną Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w składzie: Zbigniew Chmielowiec, Marek Ulatowski, Krzysztof Sochacki, Henryk Wojdyło, Wojciech Cebula, Zbigniew Ofiara, Mieczysław Burek. A więc same tuzy, które w ramach Społecznej Rady SP ZOZ mają niebywałą okazję, aby pokazać prawdziwą „dobrą zmianę” PiS tu na dole.
Ja ze swej strony będę monitorował pracę tej rady jako niezwykle istotnego organu, który ma niesłychany wpływ na sprawy szpitala i osób tam pracujących, czyli de facto na nas wszystkich jako pacjentów. Ze swej strony pragnę zaprosić do otwartej dyskusji na łamach tego portalu pana posła Chmielowca oraz innych włodarzy w tym i innych pojawiających się tematach.
Tomasz Buczek
2 komentarze
Poniekąd popieram Pana Panie Buczek..
Nie do końca rozumie też pańską „dzialalnosc”, czy zamierza Pan gdzies kandydować? Bo jeśli nie to pańska „dzialalnosc” w głębszym sensie nie ma sensu. Ok, załóżmy ze zostaje Pan starosta posłem lub czymś takim, i nie ma Pan wyjścia czy Pan by chciał czy nie to MUSIAŁBY Pan uczestniczyć w takowych imprezach jak podpisywanie jakichś umów czy inne przecinania wsteg.
Kto chce może iść pracować do żydówki „Olivia” 😁