Kwestia Rzezi Wołyńskiej jest krwawą raną w relacjach polsko-ukraińskich. Wielu boli fakt, że to straszne bestialstwo nie zostało choćby symbolicznie rozliczone i potępione przez Kijów, co zresztą wykorzystuje rosyjska propaganda. O zamknięcie tej karty raz na zawsze zaapelował Marek Gil, wiceburmistrz Kolbuszowej.
Miesiąc temu obchodziliśmy kolejną rocznicę „Krwawej Niedzieli”, która była kulminacją Rzezi Wołyńskiej. Historycy szacują, że wymordowano ponad 100 tys. osób, głównie dzieci, kobiet i starców.
Ludność polska ginęła przede wszystkim od kul, siekier, wideł, kos, pił, noży, młotków i innych narzędzi zbrodni. Nierzadko zbrodnie dokonywano ze szczególnym okrucieństwem i bestialstwem.
Często zabudowań nie palono od razu, lecz dopiero po kilku dniach, by w tym czasie schwytać i zabić niedobitków, którzy wróciliby do swoich domów.
https://www.youtube.com/watch?v=aM6QSQUVEy4
O tych tragicznych czasach opowiada między innymi film „Wołyń” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Część jego scen kręcono na terenie skansenu w Kolbuszowej z udziałem miejscowych statystów.
W ostatnich miesiącach Kolbuszowa mocno angażuje się w pomoc pogrążonej w wojnie Ukrainie.
– Miałem okazję niedawno być we Lwowie. Darzę to miasto ogromnym sentymentem, regularnie odwiedzam je od kilkudziesięciu lat. Po ostatniej mojej tam wizycie nie mam wątpliwości, powinniśmy w dalszym ciągu pomagać tym ludziom. Zawieźliśmy tam określoną ilość darów na parafie i oczywiście chwała polskim księżom, którzy opiekują się tymi rodzinami z Ukrainy – wspomina wiceburmistrz Marek Gil.
– W okolicach bazaru zaczepiła nas pani w wieku 60-70 lat. Kiedy usłyszała język polski, podeszła i podziękowała za wsparcie. Podobne reakcje obserwowaliśmy w urzędzie czy w restauracji. Jest to widoczne na każdym kroku. Trzeba o tym mówić i to doceniać. Od polityków oczekuję tego, żeby zamknęli w końcu pewne tragiczne karty w historii. To nie jest nasza rola, aby o tym mówić, ale trudno stać z boku. Nie należy zapominać, bo to byłoby najgorsze. Trzeba pamiętać, żeby więcej takich sytuacji już nie było – zastrzega Gil.