Krótki, ale strategiczny fragment ulicy Partyzantów jest w fatalnym stanie. W niektórych miejscach nie tylko nie można przejechać autem, co przejść piechotą. Okoliczni mieszkańcy nie mają wątpliwości: błotnisko-gliniasta ulica to wstyd dla miasta.
Chodzi o odcinek od ulicy Władysława Reymonta do końca, czyli do skrzyżowania z ulicą Św. Brata Alberta. To strategiczny trakt, służy bowiem jako dojazd do kościoła, ale nie tylko. Na ostatniej sesji Rady Miejskiej temat ten został poruszony po raz enty.
– Mieszkańcy proszą, aby poprawić odcinek drogi od ulicy Św. Brata Alberta do zakrętu. To jest krótki odcinek, ale tam są takie dziury, że nie przejedzie, ale ciężko jest nawet przejść, jak są kałuże – alarmował radny Adam Kaczanowski.
Burmistrz Jan Zuba obiecał doraźną interwencję, czyli zasypanie dołów. Irytował się również, że o sprawie poinformowano go tak późno. Zastrzegł jednak, że poważne zajęcie się tą drogą uniemożliwia fakt, że ta część ulicy Partyzantów jest… własnością prywatną.
– Gdyby stan prawny tej ulicy był uregulowany, to asfalt byłby tam już dawno położony. Bez specustawy, bez ZRID (zezwolenia na realizację inwestycji drogowej, wydawane w formie decyzji administracyjnej – od red.) nie uda się tego zrealizować. Uruchomienie procedury ZRID nie jest, niestety, szybkie. Widzimy to na przykładzie ulicy Starzyńskiego, gdzie zaczęliśmy działać w 2017 r. i do dziś końca nie widać – zaznaczył.