Jak to jest, że za wstęp na Jazz Nad Nilem trzeba było zapłacić, a koncerty Disco Polo na Dniach Kolbuszowej, były bezpłatne? Te i inne pytania zadają mieszkańcy, podkreślając, że obie te imprezy finansowali podatnicy.
Tradycja spotkań jazzowych w Kolbuszowej sięga 2006 roku. Wtedy to odbyła się pierwsza edycja imprezy. Od tamtego czasu co roku w Miejskim Domu Kultury prezentują się cenieni wykonawcy jazz, bluesa i innych brzmień. Nie inaczej było w tym roku.
Na plenerowej scenie MDK wystąpili: Eskaubei & Tomek Nowak Quartet, Lnsd Quartet, Piotr „Bocian” Cieślikowski Quartet, Piotr Lemańczyk Electric Band oraz OneNess. Sęk w tym, że aby ich posłuchać, trzeba było zapłacić. Problem jest na tyle poważny, że stanął na ostatniej sesji Rady Miejskiej.
– Bilety kosztowały 20 zł, to bardzo duża kwota. Zastanawia mnie, na co to będzie przeznaczone. Na zespoły Disco Polo są darmowe wstępy. Natomiast na jazz, który wymaga już bardziej wykształconego słuchacza, trzeba płacić – złościła się radna miejska, Barbara Bochniarz.
Wiesław Sitko, dyrektor MDK, który organizował obie imprezy, nie ma nic sobie do zarzucenia:
– Bilet wstępu w kwocie 20 zł to minimalna cena przy kosztach organizacji takich imprez. Samo nagłośnienie kosztuje 12 000 zł. Mamy co prawda wsparcie Urzędu Marszałkowskiego, ale aby zamknąć budżet musimy tą skromną kwotę na rzecz tego festiwalu uzbierać. Poza tym 20 zł to jest bilet, który praktycznie nigdzie nie funkcjonuje. Gdzieniegdzie bilety wynoszą już nawet powyżej 100 zł biorąc pod uwagę ten właśnie rodzaj muzyki – tłumaczył Wiesław Sitko.
– Dni miasta generalnie są sponsorowane przez samorządy. Dlatego też jest taka niepisana zasada, i ona obowiązuje w całym kraju, że nigdzie się za bilety nie płaci. Dzięki temu, że mieliśmy plac, mieliśmy możliwość zrobienia dwóch dni imprez – dodał dyrektor MDK.