Łącznik drogi krajowej nr 9 z traktem wojewódzkim na Sędziszów Małopolski, zwany też małą obwodnicą, ma swojego patrona. Został nim Św. Andrzej Bobola, żyjący w latach 1591-1657 jezuita i męczennik, jeden z katolickich patronów Polski.
Decyzja o patronacie Św. Andrzeja Boboli dla łącznika „dziewiątki” z drogą sędziszowską, zapadła na ostatniej sesji Rady Miejskiej.
Były wątpliwości
Co do samego patronatu ulicy nie było zastrzeżeń. Kontrowersje wzbudzał natomiast brak konsultacji społecznych. Jeszcze przed rozpoczęciem sesji radny Michał Karkut wnioskował o wycofanie go z programu obrad i przesłanie go do zaopiniowania przez radę sołecką i zebranie wiejskie.
Poparł go radny Józef Fryc:
– Od dłuższego czasu funkcjonuje porozumienie dotyczącego tego, że wszystkie sprawy wiejskie przed głosowaniem przez Radę Miejska poddawane są konsultacjom społecznym. Jeśli zebranie wiejskie może się odnieść do nazwy ulicy, która w Kolbuszowej Górnej jest rzadkością, to dobrze by było, aby miało taką możliwość. To nie jest kwestia tego, czy komuś taka nazwa podoba się czy nie. Chodzi o ocenę mieszkańców.
Innego zdania był radny Bronisław Wiktor. Przekonywał, że rozmawiał z mieszkańcami, którzy bezpośrednio mieszkają przy tej drodze i nie spotkał żadnego głosu sprzeciwu. W podobnym tonie wypowiadał się radny Julian Dragan, który jest pomysłodawcą patronatu Św. Andrzeja Boboli:
– Osobiście pofatygowałem się do Kolbuszowej Górnej, do mieszkańców tamtych okolic. Przeprowadzałem z nimi konsultacje. Pytałem się ich, czy komuś taki patron przeszkadza. Żaden z moich rozmówców nie wyraził negatywnej opinii, wręcz przeciwnie. Wszyscy byli zadowoleni. W moim rozumieniu nikomu się tu krzywda nie dzieje – przekonywał Dragan.
Sołtys jako ostatni
Zastrzeżeń do nazwy nie miał również Jan Fryc, sołtys Kolbuszowej Górnej. Ale nie krył, że mu przykro, bo o całej sprawie dowiedział się ostatni.
– Wydaje mi się, że popełniliśmy faux pas nie pytając mieszkańców o zdanie. Jeśli ma to budzić kontrowersje, wycofajmy ten projekt z sesji i poczekajmy na opinię mieszkańców – proponował Krzysztof Wójcicki, wiceprzewodniczący rady.
Jego wniosek w głosowaniu został jednak odrzucony i patronat Św. Andrzeja Boboli dla „małej obwodnicy” stał się faktem. Po wszystkim radny Mirosław Kaczmarczyk zaapelował, aby na przyszłość wpływ na takie sprawy mieli jednak również mieszkańcy. Z jego inicjatywy magistrat ma opracować zmodyfikowany regulamin nadawania nazw ulicom w gminie.
Radny Stanisław Rumak zaznaczył, że stanowisko w tej sprawie mogą też wyrażać rady sołeckie na terenach wiejskich oraz zarządy osiedli w mieście.
– Wiemy jak się odbywają konsultacje społeczne. Ogłasza się termin takiego spotkania. Ktoś przyjdzie ktoś, albo i nie. Dlatego lepszym rozwiązaniem byłoby scedowanie tego na rady sołeckie i zarządy osiedli – proponował .
Ulica Świętego Andrzeja Boboli kosztowała prawie 9 milionów złotych. Jej długość to 1,2 km. W miejscu skrzyżowań z krajową „dziewiątką” i drogą wojewódzką powstały dwa ronda. Wybudowano też chodniki, ścieżkę rowerową i oświetlenie uliczne.
Kim był Andrzej Bobola
Św. Andrzej Bobola urodził się w 1591 roku, pochodził ze szlacheckiego rodu, osiadłego w Małopolsce, pieczętującego się herbem Leliwa. Po przyjęciu święceń i ukończeniu studiów, był rektorem w Nieświeżu. W latach 1624–1630 był kaznodzieją i spowiednikiem w kościele w Wilnie. Sprawował tam też funkcje rektora i doradcy prepozyta.
Kolejne lata spędził w Łomży, będąc doradcą rektora, kaznodzieją i dyrektorem szkoły humanistycznej. Potem przebywał w Pińsku i okolicach prowadząc rozwiniętą działalność duszpasterską.
Zginął w 1657 roku męczeńską śmiercią z rąk Kozaków. Z pojmanego kapłana zdarto suknię kapłańską, na pół obnażonego zaprowadzono pod płot, przywiązano do słupa i zaczęto bić nahajami, z zamiarem, by wyrzekł się wiary. Następnie oprawcy ucięli świeże gałęzie wierzbowe, upletli z nich koronę na wzór Chrystusowej i włożyli ją na jego głowę oraz zaczęli go policzkować, aż wybili mu zęby.
Męczennik za wiarę
Następnie wyrywali paznokcie i zdarli skórę z górnej części jego ręki. Odwiązali go i okręcili sznurem, a dwa jego końce przymocowali do siodeł.
Musiał biec za końmi, popędzany kłuciem lanc, a oprawcy dodatkowo torturowali go szablami, raniąc mu palce, nogę oraz przekłuwając oko.
Na koniec zawleczono go do rzeźni miejskiej, rozłożono na stole i zaczęto przypalać ogniem. Na miejscu tonsury wycięto mu ciało na głowie do kości, na plecach wycięto mu skórę w formie ornatu, rany posypano sieczką. Potem odcięto mu nos, uszy i wargi. Kiedy wzywał imion Jezusa i Maryi, w karku zrobiono otwór i wyrwano mu język oraz grubym szydłem rzeźniczym podziurawiono mu lewy bok. Potem jego ciało powieszono twarzą do dołu. Zgon nastąpił w wyniku uderzenia szablą w szyję.
Nieulegające rozkładowi zwłoki męczennika przez długie lata otaczane były czcią w kościele katolickim. Został beatyfikowany w 1853 roku.
2 komentarze
Paranoja. czekam, aż sami zaczną podstawiać małoletnich księżom. To włażenie w … panom lubującym się stroić w długie czarne samo w sobie jest już skrajnie przesadne (powiedziałbym, że tak głęboko włażą, że sięgają migdałków).
N., widzę że masz duuuuuże doświadczenie. Opowiedz coś więcej może z oficjalnego konta. Lajków zbierzesz, dawaj.