Nie tolerował przepychu. Także w kościele. Pomagał biednym bez względu na ich wyznanie. Ks. Stanisław Sudoł, którego proces beatyfikacyjny trwa od 2014 roku, swoim parafianom imponował skromnością i ubóstwem. Był ascetą i człowiekiem modlitwy.
Ks. Stanisław Sudoł urodził się 16 maja 1895 roku w rodzinie chłopskiej, w Zembrzy. Od małego bardzo łaknął wiedzy i poszerzania swoich horyzontów.
– Cztery kilometry, które dzieliły jego dom do szkoły ludowej w Raniżowie, Stasio pokonywał pieszo, boso. Gdy nastały przymrozki, chodził szybciej, by mniej zmarznąć w stopy W ciągu zaledwie dwóch lat opanował program czteroklasowej szkoły ludowej – mówi prof. Jan Konefał, historyk, autor wielu publikacji poświęconych ks. Sudołowi.
Stanisław Sudoł ze Zembrzy
W 1907 roku Stanisław rozpoczął naukę w rzeszowskim gimnazjum. Trzy lata później wstąpił do małego seminarium w Przemyślu. Nim przystąpił do matury, wybuchła I wojna światowa.
Był więc zmuszony wrócić do Zembrzy. Tam przygotował się do matury. Zdał ją kilka miesięcy potem.
Jesienią 1915 roku rozpoczął studia w przemyskim Instytucie Teologicznym. Na świadectwie końcowym zaznaczono, że „jego postawa była szczególnie odpowiednia dla kandydata na kapłana”.
Swoją pierwszą duszpasterską placówkę – wikariusza w Rakszawie – ks. Sudoł objął 16 sierpnia 1919 r. Tam wypracował swój styl kaznodziejski i katechetyczny.
21 marca 1922 r. ks. Sudoł otrzymał od biskupa wiadomość o przeniesieniu go do Wiązownicy koło Jarosławia. Tam posługiwał przez 22 lata. Następnie został proboszczem parafii w Dzikowcu – „rzut beretem” od jego rodzinnej Zembrzy.
Syn chłopski
Od pierwszego dnia swej posługi ks. Sudoł zyskał akceptację wiernych. Mówił tą samą gwarą co oni, a jako syn chłopski znał dobrze ich problemy. Trzymał się z daleka od polityki. Skupiał się na pracy, na umacnianiu swych parafian w wierze.
W swojej ewidencji miał wszystkich obłożnie chorych. Odwiedzał ich w pierwsze piątki miesiąca. Gdy śmierć wyrwała kogoś z parafian, zjawiał się w domu żałoby.
Znał życiorys każdego, kogo odprowadzał na cmentarz. Gdy rodziny zapominały o rocznicy śmierci, on zawsze o tym pamiętał. Z własnej inicjatywy odprawiał msze św. rocznicowe.
W dzikowieckim kościele zasiadał w konfesjonale tuż po świtaniu. Wcześniej modlił się, leżąc częstokroć na kościelnej posadzce przed krzyżem. Dla siebie nie wymagał wiele. Zachęcał wiernych do ofiarności, ale tylko na cele związane z prowadzeniem parafii.
Nie tolerował przepychu. Także w kościele. Za posługi wzdragał się pobierać zapłatę. Pieniądze na intencje mszalne przesyłane pocztą odsyłał.
Z wiekiem jego organizm wyczerpany ogromem pracy, nieustannym umartwianiem się i postami tracił siły. Ks. Sudoł zmarł 19 marca 1981 r. Został pochowany w Dzikowcu. Tuż przed śmiercią upraszał o pogrzeb skromny, prostą trumnę i biały drewniany krzyż.
O tym jak dla Dzikowca ta postać jest ważna, niech świadczy fakt, że miejscowy Zespół Szkół nosi jego imię, a na sali obrad Rady Gminy, obok godła państwa i gminy, jest obraz przedstawiający postać tego skromnego wiejskiego księdza.
Bogu i ludziom
Zmarł w 1981 r. Został pochowany w Dzikowcu. Parafianie na jego nagrobku zamieścili napis: „Módl się za nami i ciesz się w Niebie, za wierną służbę Bogu i ludziom”. Jego patronat nosi tamtejsza szkoła. W 2014 r. rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.
Genowefa Dębiak, sekretarz Urzędu Gminy w Dzikowcu, przyznała, że historią życia proboszcza zainteresowała się dzięki świadectwu innych..
– Osoby, które znały tego kapłana, podkreślały jego człowieczeństwo, skromność i całkowite oddanie Bogu i drugiemu człowiekowi. Jeden z mieszkańców mówił o uzdrowieniu go z choroby dzięki wstawiennictwu ks. Sudoła – mówiła.
Na YouTube ostatnio pojawił się film poświęcony ks. Sudołowi. Jego tytuł to „Bogu i ludziom”.
2 komentarze
poraża obłuda
nikt nie wspomina, że kiedy pojawił się ks Józefczyk, ludność Dzikowca, chciała się pozbyć ksa Sudoła, który zapuścił kościół. Nie chcieli zaakceptować następcy, którym był ks z jego rodziny. Parafianki szarpały ksa Sudoła, a dziś nikt o tym nawet nie wspomni.
Każdemu nie dogodzisz