Róża Kozakowska, lekkoatletka z gminy Niwiska, wygrała z niepełnosprawnością i przemocą w swoim rodzinnym domu

Róża Kozakowska, lekkoatletka z gminy Niwiska, wygrała z niepełnosprawnością i przemocą w rodzinnym domu

Lekkoatletka Róża Kozakowska to dwukrotna medalistka igrzysk paraolimpijskich, która w Tokio zdobyła złoto w rzucie maczugą i srebro w pchnięciu kulą. Niestety los jej nie oszczędza. Zmaga się z poważną niepełnosprawnością. W dzieciństwie była ofiarą przemocy domowej. Katował i poniżał ją własny ojciec. Wyszła z tego silna. Swój wymarzony dom wybudowała na terenie gminy Niwiska.  

Róża Kozakowska został nominowana do nagrody „Herosi” w plebiscycie Wirtualnej Polski. Tu można zagłosować. Konkurs ten ma na celu honorowanie sportowców, którzy nie poddają się w walce z przeciwnościami losu i pokonują swoje bariery.

Lekkoatletka zmaga się z neuroboreliozą stawowo-mózgową i endometriozą. W dzieciństwie przeżyła piekło, o czym dziś mówi otwarcie.

– Wybaczyłam tacie. Do dziś nie wiem, dlaczego nam to robił. Ale pielęgnowanie w sobie żalu nic nie da – mówiła w rozmowie z WP Sportowe Fakty.

– Byłam bita przez ojca do nieprzytomności. Nie mogłam nawet usiąść na kanapie, bo taki śmieć jak ja nie powinien istnieć. Ojciec mówił, że moje miejsce jest na podłodze […] Jako ośmiolatka prosiłam Boga, by mnie zabrał z tego świata – wspominała z kolei w rozmowie z Martyną Wojciechowską

Dlaczego ojciec bił?

Czasem mówił „za to, że żyjesz”. Nie rozumiałam tego. Byłam spokojnym, grzecznym dzieckiem. Wiele razy otarłam się o śmierć. Byłam szczuplutka, drobniutka, ale przeżyłam. Widocznie ktoś na górze uznał, że mam coś do zrobienia. Jestem wierząca. Wiara też bardzo pomogła mi przetrwać.

Ojciec nazywał mnie „bublem” albo „badziewiem”. Kojarzy mi się to z czymś zużytym, zniszczonym, bezwartościowym. Nie rozumiałam jego słów. Być może nie potrafił inaczej wyrażać emocji. Nie mnie go oceniać, nie jestem Bogiem.

– Dlatego już mu wybaczyłam. Mimo tego, co nam robił, zasługuje na to przebaczenie. Staram się go zrozumieć. To bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Pielęgnowanie w sobie żalu nic nie da.

Mama starała się mnie bronić i płaciła za to bardzo wysoką cenę. Zresztą ja też, mimo że miałam osiem lat, próbowałam stawać w obronie mamy. Tata za każdym razem uszkadzał nas obie. Mama zawsze była dla mnie wsparciem. Nie wszyscy ludzie są wystarczająco silni, by przeciwstawić się oprawcy. Mama jest delikatna, nie ma takiego charakteru jak ja. Bardziej się boi. I wierzy, że drugi człowiek może się szybko naprawić.

Dzisiaj mamy bardzo dobrą relację. Staram się jej pomagać, jak mogę. Przeżyłyśmy razem tak wiele, że nic nie jest w stanie zniszczyć naszej bliskości.

Nieraz dzwoniłyśmy też na policję. Przyjechali, zabrali ojca na komisariat 900 metrów dalej, zaraz go wypuścili i było jeszcze gorzej. W końcu jednak skazano go na dwa lata. Do dziś ma zakaz zbliżania się, musiał się wyprowadzić.

Jako pięciolatka trafiła do domu dziecka.

– Byłam chorowitym dzieckiem, miałam anemię. Od ponad miesiąca leżałam w szpitalu, to stamtąd mnie zabrali. Powiedzieli mi tylko, że jadę do mamy. Potem się okazało, że rzeczywistość wygląda inaczej. Mama mnie odwiedzała.

– Domy dziecka funkcjonują dziś inaczej niż kiedyś. W moim przypadku to był jeden wielki obóz przetrwania. Nie będę mówić o szczegółach. Trzeba było mieć twardą skórę i silną psychikę. To był czas o moje być albo nie być.

Róży udało spełnić marzenie o własnym domu. W 2022 r. rozpoczęła zbiórkę na ten cel.

– Budynek już stoi, trzeba go teraz tylko wykończyć. Trzeba trochę poczekać, zebrać kolejne środki. Jestem bardzo wdzięczna ludziom, którzy pomogli mi wystartować. Marzę o własnej rodzinie. Chciałabym kogoś poznać. Poczuć, jak to jest być mamą. A potem żyć spokojnym, szczęśliwym życiem. Nic więcej – powiedziała w rozmowie z WP Sportowe Fakty Róża Kozakowska.

Cały wywiad tutaj.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.




Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.