W ostatnich dniach ruszyły artykuły i kampanijne spoty reklamowe. Określenie „społecznik” stało się więc popularne. Czy jest ono obowiązkowe na liście cech idealnego kandydata na samorządowca?
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Marcina Szypułę – kandydata na radnego miejskiego z okręgu nr 1 w Kolbuszowej.
Kim jest społecznik?
Czy może Pan o sobie jednoznacznie powiedzieć: „Społecznik to ja”?
– Trudne pytanie. Na pewno nie jestem takim typem społecznika, którego widzą wszyscy. Nie angażuję się publicznie w różnego typu akcje. Nie nagrywam filmików w momencie wrzucania darowizny do puszki lub robienia przelewu na konto różnych fundacji. Będąc przedsiębiorcą nie mam za dużo czasu na medialną charytatywność.
Czy można nazwać społecznikiem przedsiębiorcę, udzielającego na swój produkt różnych rabatów i tym samych oferując pełnowartościowy produkt zarabiając jednak mniej?
– Wiele instytucji i osób prywatnych zwraca się do BRZEZÓVKI o finansowe wsparcie, o vouchery na różne loterie i konkursy, z których dochód najczęściej przeznaczany jest na leczenie chorych lub dofinansowanie różnych społecznych inicjatyw. Wraz z żoną – zarówno jako firmy, jak i osoby prywatne, często wspieramy różne zbiórki.
– Ciężko jest przejść obojętnie obok ludzkiej krzywdy i wołania o pomoc. Internet zalewa nas nieskończonością ludzkich dramatów i potrzeb. Zawsze jednak należy pamiętać, aby dobrze ocenić zasadność a przede wszystkich prawdziwość przedstawianych nam informacji.
„Samorząd jest dla ludzi”
A jak widzi Pan społecznika w Radzie Miejskiej?
– I tutaj mam zagwozdkę. Nie jestem przekonany czy obowiązkowym atutem jaki musi posiadać radny to bycie społecznikiem. Uważam, że chęć pomocy powinna płynąć raczej z potrzeba serca, nie zaś być kartą przetargową do bycia lepszym lub gorszym kandydatem na radnego.
– Oczywiście, w każdym z nas musi być choć odrobina empatii. W końcu samorząd jest dla ludzi.
– Radni nie są wybierani po to, aby politykować, ale po to, by przede wszystkim sprawnie zarządzać. Są po to w samorządzie, by wykorzystywać swoje umiejętności i doświadczenie w różnych dziedzinach. Wolontariat zostawmy fundacjom, stowarzyszeniom itp. To nie jest zadanie Rady.
Cele i obietnice
Jakie cele stawia sobie Pan jako radny? Jakieś wyborcze obietnice, zobowiązania?
– Gmina potrzebuje aktywnego działania na wielu, także nowych płaszczyznach. Wszystkie rachunki muszą się zgadzać. Jest wiele aspektów, na które mam inny pomysł i w inny, bardziej umiejętny sposób chciałbym wcielać je w życie.
– Na pewno będę starał się moje doświadczenie, przedsiębiorczość i innowacyjność w działaniu wykorzystać z jak najlepszym skutkiem dla naszego lokalnego społeczeństwa.
– Gmina jako jednostka samorządowa musi zarabiać i to nie w najłatwiejszy ze sposobów, czyli poprzez podwyższenie podatków i różnych innych opłat, ale przez wykorzystanie potencjału jaki ma.
– W licznych wywiadach obecny burmistrz zawsze w bardzo pozytywny i zachęcający sposób opowiada o inwestycjach, o licznych atrakcjach na terenie gminy. Jako radny wezmę sobie za cel maksymalne wykorzystanie ich potencjału.
– Przedwyborcze zobowiązania i obietnice były, są i będą. I to jest dobre, one są potrzebne. Ja też już kilka takich złożyłem. Jest to pewna forma reklamy, na której korzystają jednocześnie i kandydat i wyborcy. Oczywiście, przy założeniu, że wyborcy zagłosują, a radny z tych obietnic się wywiąże.
Dobrze zagłosować
– Niektórych rzeczy, niestety, nie da się przeskoczyć. Ceny surowców i materiałów stale rosną. Kwoty w zamówieniach publicznych biją rekordy. Tak mała jednostka jak nasza gmina ma spory problem, by sprostać oczekiwaniom i zadowolić wszystkich.
– Ktoś chce kino, ktoś lodowisko, ktoś narzeka na dziury w drodze a kolejny na zamknięty dworzec. Każdy ma inne priorytety. Zadaniem radnych jest podejmowanie takich działań i decyzji, by jak najszersze grono mieszkańców czuło satysfakcję i miało pewność, że dobrze zagłosowało. Że Urząd Miejski jest dla nich, a nie przeciwko nim.
Dziękujemy za rozmowę.
Materiał wyborczy sfinansowany przez Komitet Wyborczy Wyborców „Razem Dla Rozwoju Gminy”.