To miał być wymarzony skatepark, a więc miejsce, gdzie młodzi kolbuszowianie mogliby ćwiczyć jazdę na desce, rowerze i rolkach. Zamiast tego, w 2008 roku obok pływalni krytej „Fregata”, wylano beton, a na nim postawiono mini rampę o wątpliwej jakości.
Skatepark to plac o powierzchni 600 metrów kwadratowych. Jego koszt to ponad 100 tysięcy złotych. Obiekt ten od początku swego funkcjonowania budzi ogromne kontrowersje, a wśród skejtów, mówiąc wprost, wk…nie. – Zamiast zbudować normalny skatepark, w Kolbuszowej postawili na „odwal się” mini-rampę, która na dziś dzień ma kolejną dziurę – ostro komentował 16-letni Łukasz.
Żeby było śmieszniej, a może tragikomiczniej, 18 maja w ramach pokoronawirusowego odmrażania życia społecznego w całej Polsce otwarto skateparki. No może nie w całej, bo w Kolbuszowej na rdzewiejącej siatce otaczającej plac w dalszym ciągu wisi kartka z napisem „Uwaga zamknięte”.