W kolbuszowskiej przestrzeni internetowej toczą się dyskusje na temat przyszłości pałacyku w Weryni. Jedna strona, nazwijmy ją wolnościowa, z Karolem Wesołowskim i Sebastianem Skrobachą na czele, prezentuje pogląd, żeby obiekt zwrócić prawnym spadkobiercom rodziny Tyszkiewiczów.
Druga opcja, lewicowa, gdzie wodzirejem jest Janusz Radwański, mówi, żeby absolutnie pałacu nie oddawać. Że uciskany przez wieki lud chłopsko-robotniczy nie powinien oddawać majątku chciwym panom, którzy wyciągają po niego swe krwiożercze łapy – mniej więcej takie jak na „jedynce” Korso Kolbuszowskiego z czasów, kiedy redaktorem tej gazety był nie kto inny jak Janusz Radwański.
Uporządkujmy fakty. Piętrowy secesyjny pałac rodzina Tyszkiewiczów za swoje pieniądze wybudowała 118 lat temu. W 1944 r. do Weryni wkroczyła armia sowiecka, wielce zasłużony dla miasta i regionu hrabia Jerzy został wywieziony na Sybir, gdzie umarł. Pozostała część rodziny w obawie o swoje życie uciekła. Cały majątek Tyszkiewiczów „w myśl reformy rolnej” został rozkradziony.
https://www.youtube.com/watch?v=-E58O6htp-U
W PRL-u pałacyk był wykorzystywany głównie do celów rolniczych i edukacyjnych. W III RP starostwo przekazało obiekt Uniwersytetowi Rzeszowskiemu. W latach 2003-06 pałac przeszedł gruntowną modernizację, a następnie służył jako miejsce zajęć studentów biotechnologii oraz biologii..
Do czasu aż o majątek nie upomniał się potomek Tyszkiewiczów. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie tylko przyznał mu rację, ale również określił nieruchomości, które powinny wrócić do niego. Wśród nich jest, rzecz jasna, też pałacyk. Uniwersytet Rzeszowski zaskarżył decyzję do Sądu Najwyższego, ale sprawa chyba jest już przesądzona. Temat ten wzbudza spore emocje w Kolbuszowej.
Koronnym argumentem przeciwników oddania pałacu w ręce spadkobiercy hrabiego jest to, że to początek końca wyższej uczelni z Kolbuszowej, a być może i powiatu. Problem w tym, że filia Uniwersytetu Rzeszowskiego sama zmierzała do likwidacji, studentów ubywało z roku na rok, pozostały puste laboratoria, co zresztą przyznał starosta Józef Kardyś. Ekonomicznie więc to nie ma sensu. A co do powiatu, czyli starostwa – czy ono jest tak naprawdę nam tak bardzo potrzebne? Więc o co ten hałas?
Kodeks cywilny mówi jasno, że mienie polskich obywateli przechodzi na własność państwa, ale tylko wtedy, kiedy nie zostawili oni spadkobierców. A więc sprawa jest jasna. Oczywiście jest jeszcze kwestia długów, jakie ciążyły na nieruchomością przed jej „upaństwowieniem”; no i jeszcze sprawa pieniędzy włożonych w modernizację pałacu. I tu zgoda – koszty te powinny być uwzględnione w rozliczaniu się podczas ewentualnej reprywatyzacji majątku.
2 komentarze
Autor który to pisał nie ma pojęcia jak przebiega w Polsce proces reprywatyzacji. Jeszcze dużo wody upłynie w Nilu zanim czytelnicy uzyskają jasność w tej sprawie.
Ciekawe że upomnieli się dopiero teraz po renowacji. Wygodne…