Policja zatrzymała małżeństwo, które sprzedało śmiercionośną galaretę na targowisku w Nowej Dębie. Po spożyciu tego produktu jedna osoba zmarła, druga walczy o życie, a kolejne kilka z ostrym zatruciem trafiły do szpitali.
- Wszystko wskazuje na to, że śmiercionośną galaretę na targowisku w Nowej Dębie sprzedało małżeństwo z powiatu mieleckiego.
- Po spożyciu tego „swojskiego wyrobu” jedna osoba zmarła, druga walczy o życie.
- Małżeństwu za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi kara do pięciu lat więzienia.
- Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej portalu Kolbuszowa Lokalnie.
O śmiertelnym zatruciu informowaliśmy w sobotę nocą w artykule: Zatruta galareta na targowisku w Nowej Dębie. Jedna osoba nie żyje, druga walczy o życie. Policja szuka „handlarza”.
Galaretę domowej roboty
Przypomnijmy, że w sobotę (17.02) na placu targowym w Nowej Dębie jeden z handlarzy obwoźnych sprzedawał z samochodu „swojskie” produkty mięsne. Wśród nich była miedzy innymi wieprzowa galareta garmażeryjna.
Osoby, które ją kupiły, a potem zjadły, z objawami ostrego zatrucia trafiły do szpitala. Niestety, jedna z nich zmarła. Druga walczy o życie.
– Apelujemy do wszystkich, którzy dokonali zakupów u mężczyzny, a szczególnie tych, którzy kupili galaretę, o powstrzymanie się od jej spożycia. Jeżeli ktoś już ją zjadł, nawet jeśli nie ma żadnych objawów, powinien natychmiast skontaktować się z lekarzem – podkreślała podinspektor Beata Jędrzejewska – Wrona, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Tarnobrzeg
Mundurowi zaapelowali również do świadków o pomoc w ustaleniu osób, które sprzedały śmiercionośną galaretę w Nowej Dębie.
Nie jedz tego mięsa
Równolegle do mieszkańców północnego Podkarpacia, w tym powiatu kolbuszowskiego, trafił komunikat Rządowego Centrum Bezpieczeństwa w postaci wiadomości SMS:
„Uwaga. Nie jedz mięsa z targowiska w Nowej Dębie. Wysokie ryzyko zatrucia zagrażającego życiu. Jeżeli masz objawy zatrucia – dzwoń na 112″.
Dziś okazuje się, że policjanci zatrzymali małżeństwo z powiatu mieleckiego, które prawdopodobnie sprzedało zatrutą galaretę. To małżeństwo z powiatu mieleckiego: 55-letnia kobieta i 56-letni mężczyzna. Oboje sprzedawali wyroby mięsne z własnego gospodarstwa.
Grozi im więzienie
Mundurowi nie wykluczają, że w związku ze sprawą mogą zostać zatrzymane kolejne osoby.
W miejscu zamieszkania małżeństwa policjanci zabezpieczyli około 20 kilogramów różnego rodzaju wyrobów wędliniarskich. Badania laboratoryjne wskażą, co było bezpośrednią przyczyną zatrudnia pokarmowego.
Obojgu za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.
2 komentarze
a gdzie kontrole na targowiskach sanepidu ? Prokuratura powinna się tez zając odpowiedzialnością osób winnych braku właściwego nadzoru sanitarnego i weterynaryjnego nad tym targowiskiem .
Ktoś umarł inny wymyslił że to galaretka. A ludzie łykają wszystko jak młody pelikan. Teraz klienci samo donosza na sprzedawców, nie trzeba szukac. I cyk, drobne biznesy upadaja, kto następny? Co bedzie nastepne, smiercionośne jabłka, śmiercionośne ziemniaki, może meble zaczną zabijać, bo zmarły siedział przed smiercia na krzesle? Niby co bylo w tej galaretce, że nie zdechło po kilku godzinach gotowania?