Budowa tzw. małej obwodnicy, która w Kolbuszowej Górnej połączy krajową „dziewiątkę” z traktem wojewódzkim w kierunku Sędziszowa Małopolskiego, wzbudza emocje. Okoliczni mieszkańcy boją się, że nowa droga pozbawi ich wjazdów na ich własne posesje. Czy mają się czego bać?
Przedsięwzięcie będzie realizowane systemem „projektuj buduj”. W związku z tym większość obowiązków, w tym budowa zjazdów na prywatne posesje, przechodzi z inwestora (Podkarpacki Zarząd Dróg Wojewódzkich) na wykonawcę (Przedsiębiorstwo Robót Drogowych Mielec). Zaniepokojeni tym są mieszkańcy Kolbuszowej Górnej, którzy boją się, że nowa droga pozbawi odetnie ich od domów. Radny Marek Opaliński przekonuje, że w tej sprawie otrzymuje wiele telefonów z Kolbuszowej Górnej.
– Niepokoi fakt, że temat zjazdów jest jak gdyby odpychany przez Urząd Miejski na wykonawcę robót. Apeluję, żeby urząd przejął to zadanie Osobiście interweniowałem, u niego żeby ujął w projekcie mostek i zjazd do jednej z posesji – grzmiał Opaliński na przedostatniej sesji Rady Miejskiej.
Burmistrz Jan Zuba uspakajał: – Od początku stawiamy sprawę jasno, że nikt nie może być pozbawiony dojazdu do drogi publicznej – zapewniał. – Mówiliśmy o tym jeszcze na etapie powstawania dokumentacji. Różne były rozważane warianty, również i takie, gdzie zabezpieczamy dojazd do nieruchomości za pomocą drogi zbiorczej. Wszystko po to, żeby nikt nie ucierpiał.
– Nie rozumiem więc skąd te obawy – dziwił się. – Nie spotkałem się w urzędzie z żadną interwencją mieszkańców w sprawie tych zjazdów. Owszem, była jedna osoba, ale pytała się, czy przed budową tego łącznika może wyciąć drzewa na swojej posesji. Być może pojawi się potrzeba wykonania jakiegoś zjazdu do gruntów rolnych, choć z mojej wiedzy wynika, że zostało to zabezpieczone poprzez drogi śródpolne.