Tomek Lenart: – Spełniamy nasze marzenia

Za nami pierwszy z Dni Kolbuszowej [ZDJĘCIA]

Zespół Iron Head tworzy grupa młodych ludzi z Kolbuszowej i okolic. Grają muzykę, która można określić jako melodyjny metal. Niedawno wydali swoją pierwszą płytę. Premierowy utwór z albumu „Dzień za dniem” pojawił się na antenie Radia Lublin. Dziennikarze tej stacji wręcz zachwycili się ich twórczością.

O początkach, historii, teraźniejszości  i planach Iron Head na bliską i daleką rozmawiamy z Tomkiem Lenartem, gitarzystą, wokalistą i liderem zespołu.





Przed nami koncert „Kolbuszowa dla Ukrainy”

Jak zaczynaliście?

– Zespół powstał w Kolbuszowej. Jego początki sięgają 2010 roku. Wtedy to dwaj koledzy ze szkolnej ławy, czyli ja i Bartosz Urban (perkusja – od red.) postanowili połączyć swoje siły muzyczne. Wzięliśmy na warsztat kawałki naszych ulubionych zespołów, takich jak Dżem czy Metallica. Niedługo później za mikrofonem stanęła Joanna Wolan, i w tak skromnym składzie zagraliśmy swój pierwszy historyczny, można już dzisiaj powiedzieć, koncert. Odbył się on na sali gimnastycznej Gimnazjum nr. 1 w Kolbuszowej.

Podobno na koncert zaproszona była cała szkoła.

– Zgadza się. Nasz występ odbywał się w czasie lekcji. Pewnie dlatego do dziś nie jesteśmy w stanie pobić rekordu frekwencji, jaki ustanowiliśmy podczas debiutu (śmiech).

Później skład zespołu się nieco zmienił.

– To prawda. Dołączył do nas Piotr Sito, który był odpowiedzialny drugą gitarę. Natomiast Mateusz Bryk objął stanowisko basisty. W takim składzie przez dość sporo koncertowaliśmy. Graliśmy w Miejskim Domu Kultury i lokalnych pubach. Niestety, mimo sporej ilości autorskiego materiału, nie udało nam się zarejestrować żadnego demo, a niedługo później, głównie przez trudności logistyczne, zawiesiliśmy działalność.




Zespół jednak się reaktywował.

– Przerwa w muzykowaniu trwała kilka lat. W latach 2018/19 udało nam się jednak zagrać kilka pojedynczych koncertów, w już nieco odświeżonym składzie, w którym stanowisko basisty początkowo zajął Krzysztof Fryc, a jakiś czas później zastąpiła Emilia Micał. W tej sytuacji Krzysiek został drugim gitarzystą. Od tego momentu zespół był zdecydowany na wznowienie działalności i regularnie pracował nad materiałem, czego efektem była wydana w 2020 r. pierwsza EP’ka zespołu pt. „Back to Basement”.

Problemów jednak wam nie brakowało.

– Niestety, cały czas musieliśmy się borykać z problemem dostępności perkusisty, który na co dzień mieszkał prawie na drugim końcu Polski, co uniemożliwiało regularną działalność koncertową. Próby znalezienia zastępstwa również nie przynosiły skutku, więc w sytuacjach niedyspozycyjności perkusisty, przez pewien okres koncertowaliśmy grając z pół-playbacku, puszczając na koncertach podkłady perkusyjne. Nie jesteśmy z tych koncertów dumni, była to jednak jedyna możliwość żeby grać koncerty.

W okrojonym składzie, ale jednak zagraliście.

– Wystąpiliśmy tam z zespołem DethOps. Poznaliśmy się tam z ich bębniarzem, Jakubem Cinalem, który wspomógł nas wtedy i bębni z nami po dzień dzisiejszy.




W tym roku wydaliście swoje pierwsze długogrające wydawnictwo.

– Jego tytuł to „Dzień za dniem, zawiera 10. utworów lirycznie banalnych i szczerych. Płyta ta – podobnie jak EP-ka – dostępne na w sieci. Poza tym regularnie koncertujemy.

Muzyka, którą gracie, określana jest przez słuchaczy jako melodyjny heavy metal. A Ty jakbyś ją zdefiniował?

– To szybkie cięte riffy, potężne uderzenie sekcji rytmicznej oraz gitarowe harmonie. Wszystko to w całość spaja połączenie damskiego wokalu ze scream’em. Generalnie zespół bardzo trudno zaszufladkować gatunkowo, ponieważ słuchamy i czerpiemy inspiracje z przeróżnych zespołów. W naszych kompozycjach można znaleźć wpływy klasycznego heavy metalu, połączone z nowoczesnym, ostrzejszym metalcore’owym graniem, czy też klimatami hardcore/punk’owymi. Bardzo duży wpływ na nasze kompozycje miały także lokalne zespoły, na których koncerty regularnie uczęszczaliśmy, i przed którymi mieli okazję na początkowych etapach zespołu występować. Chodzi m.in. o: rzeszowski zespół Monstrum czy nieistniejący już, pochodzący z Kolbuszowej, zespół SNAFU.




Wokalistką zespołu jest twoja małżonka.

– Tak, Weronika Lenart to moja lepsza połówka. Pochodzi z Komorowa. Z wykształcenia jest kosmetologiem, aktualnie prowadzi swój gabinet kosmetyczny. Spełnia się jako zespołowy grafik, mimo że zawodowo nie ma z grafiką również nic wspólnego. Uwielbia prace manualne jak szydełkowanie i robótki na drutach, które bardzo ją odprężają. Z ciekawostek, rozkleja się na widok każdego napotkanego na ulicy psa.

Weronika to nie jedyna kobieta w składzie.

– Naszą basistką jest Emilia Micał. Jest uczennicą klasy maturalnej. Interesuje się lingwistyką a jej pasją są języki obce. Pochodzi z muzycznej rodziny i przez całe życie jest z nią związana, zaczynając od tańca, po nauce gry na instrumentach i nauce śpiewu kończąc.




A reszta ekipy?

– Krzysztof Fryc to nasz gitarzysta. W czasie wolnym od muzykowania i komponowania trudni się inżynierią silników lotniczych. Oprócz tego lubi grać w tenisa i chodzić po górach. Jakub Cinal – perkusista – oprócz trzymania zespołu w rytmie, w wolnych chwilach studiuje matematykę. A żeby nie zwariować od cyferek zdarza mu się spakować plecak i wyjechać w góry. Lubi jeździć na rowerze i dobrze zjeść, szczególnie w KFC.

Radio Lublin zachwycone nową płytą Iron Head

A co powiesz o sobie?

– W zespole spełniam się jako gitarzysta i wokalista. Jestem absolwentem informatyki stosowanej, którą do dziś jednak nie bardzo potrafię zastosować. Z zawodu jestem programistą. Oprócz tego udzielam lekcji gry na gitarze. Jestem też wielkim fanem sportu, z koszykówką na czele. W zespole, oprócz komponowania popartego minimalnym wykształceniem muzycznym oraz kompletnie amatorskiego pisania tekstów, zajmuję się wszelkimi kwestiami organizacyjnymi zapewniając możliwie najlepsze warunki do funkcjonowania i zespołu, który jest moją największą pasją.




Oprócz tego jesteś organizatorem imprez artystycznych. Dzięki temu wiosną odbył się „Kolbuszowa dla Ukrainy”, na którym zbierane były pieniądze dla Polskiej Akcji Humanitarnej

– To była fajne i bardzo potrzebne przedsięwzięcie. Wiemy, że za naszą wschodnią granicą jest bardzo nieciekawie. Dlatego chcieliśmy pomóc i wspólnie zebrać trochę pieniędzy. Mieliśmy tu wsparcie Miejskiego Domu Kultury, za co jestem wdzięczny. Na scenie wystąpili artyści prezentujący różne style muzyczne. Była to m.in. Aga Walczak – przedstawicielka rzeszowskiej sceny rapowej. Oprócz niej gościliśmy zespoły Insani z Niebylca, Guitar Force z Rzeszowa i kolbuszowski Le Moor.

Organizowałeś też cykliczne imprezy w swoim mieście pod hasłem „Rockowa Kolbuszowa”

– To inicjatywa, którą wymyśliliśmy sobie razem, chcąc trochę rozkręcić nasze miasto, bo dawno nic takiego tutaj się nie działo. Kilka lat temu Łukasz Nowak organizował tu koncerty „More than music”. Jestem mu za to wdzięczny.




Iron Head "zrobi hałas" dla Wielkiej Orkiestry

Co roku bardzo mocno wspieracie też Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.

– Dla nas jest to bardzo ważne przedsięwzięcie. Co roku jak tylko możemy wspieramy WOŚP. Robimy to w różny sposób: koncertując, uczestnicząc w aukcjach lub licytacjach, czy po prostu dorzucając parę groszy do puszki z serduszkiem. Robimy to, bo wiemy, że dochód z tej imprezy przeznaczany jest na naprawdę ważny cel.




Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.




Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.