Tragiczna śmierć Wojciecha W. wstrząsnęła nami wszystkimi. Wielu z pyta, dlaczego? Wersja policji jest taka, że 42-latek był bardzo agresywny, i że to on zaatakował jako pierwszy. – Nigdy nie widziałem i nie słyszałem, żeby Wojtek wyrządził komuś krzywdę – przekonuje Dominik Mastela, kolbuszowski muzyk, który Wojciecha W. znał od wielu lat.
Do tragedii doszło w nocy z soboty na niedzielę (06-07.06.). Około godziny 1:20 do budynku Komendy Powiatowej Policji wtargnął Wojciech W., 42-letni mieszkaniec Kolbuszowej.
Policyjna wersja zdarzeń
„Mężczyzna był bardzo pobudzony i agresywny. Krzyczał, kopał w drzwi. Kiedy wyszedł do niego funkcjonariusz, mężczyzna zaatakował go, uderzając w głowę jednym z krzeseł, znajdujących się w poczekalni. Policjant doznał urazu twarzy i wstrząśnienia mózgu. Do agresywnego mężczyzny natychmiast przybiegli znajdujący się obok funkcjonariusze, którzy usiłowali obezwładnić 42-latka używając w tym celu siły fizycznej. Niestety środek ten okazał się nieskuteczny.
W związku z realnym zagrożeniem zdrowia i życia, krótkotrwale użyto paralizatora. Podczas oczekiwania na karetkę mężczyzna zasłabł. Policjanci podjęli resuscytację. Kontynuowali ją ratownicy. Niestety, pomimo tego, medycy stwierdzili u 42-latka utratę funkcji życiowych”.
„Nigdy nie był agresywny”
Tragiczna śmierć Wojciecha W. jest szeroko komentowana w sieci. Głos w tej sprawie zabrał również Dominik Mastela, legenda kolbuszowskiej sceny muzycznej, znany multiinstrumentalista, ostatnio występujący w haut-rockowej formacji Cornflakes Aggression. Oto co napisał na Naszej Kolbuszowej:
„Jestem osobą, która widziała Wojtka około godziny pierwszej w nocy, przed jego śmiercią. Zawsze miał, jak każdy człowiek, dobre marzenia, które chciał zrealizować, wiedząc, że pewnie mu na to życia nie starczy (też mam). Nie jest winą godzina odwiedzin komisariatu przez niego. Przecież jest to jednostka społecznego zaufania. Wojtek nie był agresywny, miał tylko swoje zdanie.
Nigdy nie widziałem i nie słyszałem żeby komuś wyrządził krzywdę, naruszenie ciała. Znałem go wiele lat. Szukał odpowiedzi na swoje pytania, ale to nie powinno być powodem jego śmierci”.
Wpis Dominika Masteli skomentowało wielu internautów: – To że Wojtek był na komendzie o tej godzinie wcale nie znaczy że szukał „zadymy, problemów, guza” – napisała Agnieszka. – Jak ktoś szuka zaczepki to raczej nie w komendzie policji. Miał swoje problemy, których policjanci pewnie nie znali i nie rozumieli (…) Wojtek, niestety, już nie przedstawi swojej racji, nie opowie jak było… Nigdy nie był agresywny. To nie jest możliwe i racjonalne, żeby udał się specjalnie do komendy, by bić policjantów.
Casus Stachowiaka?
Śmierć Wojciecha W. porównuje się do podobnego zdarzenia sprzed czterech lat we Wrocławiu, gdzie w podobnych okolicznościach zmarł Igor Stachowiak. Pierwsze opinie biegłych sądowych były takie, że mężczyzna był pod wpływem narkotyków i dlatego kilkukrotne rażenie go paralizatorem spowodowało jego śmierć. Z czasem jednak okazało się, że było nieco inaczej. Sprawa ciągnęła się trzy lata.
Finalnie skończyła się skazaniem przez sąd na karę więzienia czterech policjantów, których oskarżono o przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad Igorem Stachowiakiem.
6 komentarzy
Widze ze znajomi komentuja. Szkoda że nie wszystko tak rzetelnie jest komentowane w życiu codziennym, w zależności jakiej strony sprawa się tyczy i na jakiej korzyści zależy … wystarczy być poprostu wporządku. Owszem temat do uwagi się należy tak jak inne tematy dotyczace innych instytucji.
A mordercy chodzą ulicami z podniesioną głową, pislamskie państewko.
Agresywny nie był jak brał leki. Jak nie brał to nigdy nie wiadomo było co mu do głowy przyjdzie.
Dominik Mastela TY jednak nie znałeś Wojtka
zgadzam się z tym
Pisze to pewnie policyjny sąsiad od paralizatora…