
Ze statystyk Powiatowego Urzędu Pracy w Kolbuszowej wynika, że najwięcej problemów ze znalezieniem zatrudnienie mają ludzie z niższym wykształceniem, którzy zdobyli swój fach 30-40 lat temu.
– Np. spawacz, który ukończył szkołę w latach 90., nie jest już fachowcem, którego dziś potrzebują pracodawcy – tłumaczy Elżbieta Kapusta, dyrektor kolbuszowskiego pośredniaka. – Zmieniają się technologie, inne są też maszyny. Dlatego nasz urząd wydaje spore pieniądze na szkolenia dla takich osób. W sumie na walkę z bezrobociem przeznaczymy w tym roku ponad 10,5 mln zł.
W tym roku do PUP-u wpłynęło ponad 710 ofert zatrudnienia. Okazuje się, że najczęściej poszukiwani przez pracodawców są: sprzedawcy, magazynierzy, doradcy klienta, kucharze i pracownicy biurowi.
Nie znam nikogo kto znalazlby prace dzieki PUP. Znam natomiast kilka osób które dostaly dofinansowanie na zalozenie firmy, której tak naprawde nawet nie zamierzaly prowadzic. Nie wiem czy koszty w tym wypadku nie przewyższaja zysków. Moze to i lekka przesada, ale wydaje mi sie ze ta placowka istnieje tylko po to zeby ludzie tam pracujacy mieli prace.
A ja jestem ciekaw, czy w związku ze spadkiem bezrobocia którym tak sie kiedyś urzędnicy chwalili spadnie również w PUP zatrudnienie. Przecież chyba pracy mniej, można by się wyrobic w mniejszym skladzie. I przy okazji zobaczyc jak to wygląda z perspektywy drugiej strony.