Do wyborów samorządowych zostały równe dwa tygodnie. Kandydaci na radnych, wójtów i burmistrzów dwoją się i troją, żeby przekonać do siebie elektorat. Obiecują w zasadzie wszystko. Że wybudują to i tamto, że zmodernizują, że zmienią itd itp., czyli krótko mówiąc, że zrobią nam dobrze.
Tymczasem jeden z kandydatów zapowiada, że zrobi… źle. Nie zrobi źle nam, tylko radnym. To jeden z punktów programu wyborczego Mirosława Kaczmarczyka. Na jego ulotce znaleźliśmy deklarację „zmniejszenia kosztów funkcjonowania Rady Miejskiej poprzez obniżenie diet radnych”.
Jako osoba dobrze znana (wieloletni dyrektor największej szkoły w gminie) i „jedynka” na liście cieszącego się popularnością PiS-u, ma spore szanse na dostanie się do samorządu.
Czy uda mu się wtedy zrealizować obietnicę i doprowadzić do obniżki uposażeń radnych? Obawiamy się, że może napotkać na opór materii”. A jest co obniżać. Przewodniczący rady dostaje co miesiąc ok. 2 tys. zł, jego dwaj zastępcy po ok. 1,4 tys. zł, a szeregowi radni – 840 zł. Dieta sołtysów i szefów zarządów miejskich osiedli to 438 zł i 75 gr za sesję. Łącznie w ciągu roku na diety trafia ok. 260 tys. zł. Samorządowcy dostają też pensje w lipcu, czyli wtedy, kiedy z reguły mają wakacje.
Do tej pory jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby kolbuszowscy radni obniżali sobie, jeżeli już – to podwyższali. Jedynym samorządowcem, który z własnej nieprzymuszonej woli zrezygnował z diety był Piotr Panek. Co roku swoje lipcowe uposażenie radnego przekazywał na cele społeczne. Jego pieniądze trafiły m.in. do Zespołu Szkół Specjalnych w Kolbuszowej Dolnej, na sekcję aerobiku w ośrodku sportowym, a także na rzecz Przedszkola Miejskiego w Kolbuszowej Dolnej. Można?
2 komentarze
Piotrek to naprawdę dobry chłopak. Mam nadzieję że zostanie w tej radzie.
Nie po to idzie się do polityki żeby na tym nie skorzystać.
Kasa misiu kasa….