Felieton ten powstał po ostatnich gorących dyskusjach na facebookowej grupie Nasza Kolbuszowa, gdzie mieszkańcy znów wzięli na tapet słynne wysepki na ul. Piłsudskiego. I nic dziwnego, bo te drogowe „arcydzieła” bardziej nadają się na tor przeszkód niż na normalną ulicę.
Sprawa zrobiła się poważna, gdy jeden z użytkowników ostrzegł przed nocnymi patrolami, które rzekomo mają tam łapać kierowców omijających te wynalazki.
Wysepki na ul. Piłsudskiego
A skoro nawet policja postanowiła się tam zasadzić, to coś musi być na rzeczy.
Może to znak, że coś tu jest nie tak, skoro nawet stróże prawa widzą, że lepiej je ominąć?
Ale najlepsze dopiero przed nami. Jeden z kierowców pochwalił się, że jego auto doznało poważnych obrażeń miski olejowej po spotkaniu z jedną z tych cudownych konstrukcji.
Jaka nazwa?
I proszę bardzo, mamy nową atrakcję Kolbuszowej, w którym warsztaty samochodowe już zacierają ręce, czekając na nową falę klientów.
W komentarzach pod jednym z postów na „Naszej Kolbuszowej” padła inicjatywa, by nadać wysepkom na Piłsudskiego nazwę. W końcu, skoro stały się już lokalną atrakcją, to niech mają imię.
Może „Piłsudskiego Challenge”, „Wysepki Niezrozumienia”, albo może jakoś inaczej?
A żeby zabawa była pełna, ogłaszamy konkurs na najlepszą nazwę. Nagroda? Symboliczna – wjazd na wysepki na ul. Piłsudskiego z pierwszeństwem, bo jak już tam wjedziesz, to trzeba to uczcić.
Na Krzaklewskiego dało się
Najbardziej zastanawiające jest jednak to, że na Krzaklewskiego udało się zrobić normalny próg zwalniający. Taki, który nie rozwala zawieszenia, nie zmusza do slalomu i nie jest pułapką.
Więc jak to jest możliwe, że na Piłsudskiego postanowiono zafundować ludziom prawdziwy poligon doświadczalny? Czy ktoś miał za dużo betonu i nie wiedział, co z nim zrobić?
Straż pożarna dojedzie?
Nie jest to jednak pierwszy raz, kiedy infrastruktura drogowa w Kolbuszowej przekracza granice zdrowego rozsądku. Kto pamięta wysepki na ul. Jana Pawła II? Tak, te same, które po wybudowaniu okazały się zbyt wąskie dla wozów strażackich.

I teraz wyobraźmy sobie scenariusz: pożar, strażacy pędzą na sygnale, dojeżdżają… i stop. Bo nie mogą przejechać. Co robić? Gaszenie z wiadra? Telefon do sąsiedniego miasta po mniejszy wóz?
Na szczęście, kiedy palił się dach pływalni, wysepki jeszcze nie istniały. Ale co by było, gdyby sytuacja powtórzyła się dziś? Może strażacy powinni dostać zestaw ramp i skakać nad przeszkodami?
Jaka kolejna „innowacja”?
Po tych wszystkich drogowych „innowacjach” aż strach pytać, co następne. Może rondo, które działa tylko w weekendy? Albo przejście dla pieszych, które pojawia się losowo co godzinę? A może skrzyżowanie, na którym pierwszeństwo ustalane jest na zasadzie papier, kamień, nożyce?
Szanowni Państwo Urzędnicy oraz Radni Miejscy, zanim powstanie kolejny „genialny” pomysł, warto zastanowić się, jak zrobiono to na Krzaklewskiego?
Bo jeśli dalej będziemy eksperymentować, to Kolbuszowa nie potrzebuje parku rozrywki – wystarczy wsiąść za kierownicę i spróbować przejechać przez miasto. Gwarantuję, że emocje będą większe niż na rollercoasterze.
Jakub Szypuła
3 komentarze
żeby coś takiego wymyśleć to trzeba debilem do potęgi ….
Ja bym jeszcze zrozumiał jak by to było w miejscu gdzie jest naprawdę dużo pieszych,jako mieszkaniec tamtejszych okolic przez kilka lat na palcach jednej ręki mogę policzyc ile razy przeszedł mi tamtędy pieszy
Trzeba mieć wielką fantazje żeby takie coś postawić
A policja cieszy michę bo widzę że zaczęła polować na ludzi którzy omijali wysepkę
Kolbuszowska Bardotka od nazwy biustonosza – bo to takie dwa cyce do ch… nie podobne.