Pani Diana Mazan to Ukrainka, która od ponad półtora roku mieszka w Kolbuszowej. Opowiadając nam o sytuacji w kraju, z którego pochodzi, nie kryje emocji i wzruszenia.
Panią Dianę Mazan spotkaliśmy wczoraj (27.02) na kolbuszowskim Rynku, gdzie odbywała się zbiórka na rzecz ogarniętej wojną Ukrainy. Odbył się tam również wiec poparcia dla tego kraju.
Mieszkańcy nie po raz pierwszy pokazali, że mają wielkie serca. Świadczą o tym samochody dostawcze w liczbie sześciu sztuk, które wypełniły się darami po brzegi, i dziś pojechały do Starego Sambora, partnerskiego miasta Kolbuszowej na Ukrainie.
– Pochodzę z obwodu iwanofrakowskiego. W Kolbuszowej mieszkam od półtora roku. Mam synka i męża. Rodzice zostali na Ukrainie. Nie chcą wyjeżdżać. Mówią, że tam się urodzili i chcą tam pozostać – zaznacza nasza rozmówczyni.
– Jestem ogromnie wdzięczna za to, co robicie, jak pomagacie. Zwłaszcza w taki czas jest to bardzo potrzebne. Pokazujecie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w nieszczęściu. Dziękuję wam nie tylko za wsparcie materialne, ale też za emocjonalne. Dużo osób do mnie pisze i pytał, w czym może pomóc. To pomaga zarówno nam, uchodźcom w Polsce, jak i żołnierzom, którzy walczą z rosyjskim najazdem. Myślę, że ta wojna nie dotyczy tylko mojego rodzinnego kraju. Gra toczy się o także o Polskę, o całą Europę – dodaje Ukrainka.
2 komentarze
Ona żyje i pracuje legalnie. Masa załatwień po przyjeździe itp jak każdy obcokrajowiec, a ci uchodźcy mają podane jak na tacy. Niedługo dla Polaków braknie pracy, bo tyle się tego tu najedzie. I kto nam qrwa pomoże wtedy ? Z 4 tygodni zrobią się lata i co wtedy władza zrobi? Będą ich deportować czy ki chuy?
jezeli ukrainiec w Twoim wlasnym kraju szybciej dostaje prace niz ty to znaczy ze dupa z ciebie nie pracownik .