Dziesięć lat temu w Kolbuszowej rozgorzała dyskusja nad stanem bezpieczeństwa w mieście. Stało się to po tym, jak na ulicy Rolnika zakatowano na śmierć niepełnosprawnego umysłowo 32-letniego mężczyznę. Przeczytacie o tym TUTAJ. Mordercy(ów) do tej pory nie udało się odnaleźć.
W odpowiedzi na to Dorian Pik, 21-letni wówczas radny, z 5 lat starszym od siebie Michałem Karkutem zorganizowali „masz przeciwko przemocy”. W akcji wzięło udział kilkudziesięcioro młodych osób.
Lokalne władze zbojkotowały inicjatywę, a ówczesny wicestarosta Waldemar Macheta obśmiał całe przedsięwzięcie: – Kolbuszowa i powiat są po prostu bezpieczne – przekonywał. – Dowodzą tego nie tylko policyjne statystyki, ale również ludzie, którzy do nas przyjeżdżają. Pojedynczy przypadek został wykorzystany do określonych celów. Jak dla mnie, był to wiec polityczny i bicie piany. Określona grupa osób wykorzystała pojedynczy przypadek, by medialnie zaistnieć. Jeśli ta akcja miała zwrócić uwagę na to, że w Kolbuszowej działają gangi i króluje kij bejsbolowy, to był strzał w próżnię – dodał Macheta.
– W naszej akcji nie było żadnej polityki – protestował Dorian Pik. – Te słowa to jakaś kompletna bzdura. Nie rozumiem ich. Przecież przemoc w Kolbuszowej jest bardzo poważnym problemem.