Róża Kozakowska to nie tylko złota medalistka igrzysk paraolimpijskich, ale także kobieta, która dzielnie walczy z przeciwnościami losu. Teraz zmaga z kontuzją barku. O te i inne kwestie zapytaliśmy ją osobiście.
Róża Kozakowska od urodzenia walczy się z poważną niepełnosprawnością. Dodatkowo w dzieciństwie padła ofiarą przemocy ze strony własnego ojca, o czym otwarcie mówi.
Róża Kozakowska niezłomna
Trafiła do domu dziecka, gdzie też nie było jej łatwo. Potrafiła jednak z tego wszystkiego wyjść obronną ręką i osiągnąć ogromne sukcesy sportowe.
Jest przede wszystkim dwukrotną medalistką igrzysk paraolimpijskich w Tokio 2020. Zdobyła tam złoto w rzucie maczugą i srebro w pchnięciu kulą.
Dwa miesiące temu (30.08) na paraolimpiadzie w Paryżu zdobyła kolejne złoto w rzucie maczugą, jednocześnie pobijając rekord świata
Niestety, jedna z jej rywalek złożyła protest. Dotyczył on poduszki, o którą Róża opierała głowę podczas rzutu maczugą. Niestety odwołanie nic nie dało i Polka straciła złoty medal i rekord świata.
Bolesna kontuzja barku
Start na igrzyskach kosztował ją bolesną kontuzję barku. Operację przeszła na początku tego miesiąca w jednym z warszawskich szpitali.
Zabieg okazał się skomplikowany i bardzo bolesny. O tej i innych sprawach porozmawialiśmy z naszą reprezentantką osobiście. Zapraszamy na wywiad.

Jak się Pani czuje?
Bywało lepiej, ale trzymam się. Jestem pełna nadziei, że będzie lepiej.
Operacja, niestety, okazała się dłuższa i bardziej skomplikowana niż pierwotnie zakładano.
Tak, była dłuższa stanowczo. Podczas zabiegu lekarz był zaskoczony zniszczeniami, jakie nastąpiły w wyniku tej kontuzji barku. Zrobił co mógł, żeby mnie poskładać. Teraz czeka mnie sześć tygodni w bezruchu. Później będziemy z rehabilitantem rozpoczynali naszą przygodę. Potrwa to co najmniej sześć miesięcy, żeby ta ręka wróciła do funkcjonalności. Później będę myśleć o delikatnych treningach.
„Jestem pełna wiary”
Czyli czeka Panią rok przerwy w treningach?
Plus minus. Na szczęście sezon rozpoczyna się dopiero w maju. Zobaczymy wtedy w jakim stanie będzie moja ręka i będziemy decydować, co dalej. Ja zawsze potwarzami, że mój duch sportowy nie umrze, bo ja musiałabym umrzeć cała. Dlatego jestem pełna wiary. Myślę, że będzie dobrze i tego się trzymam.
„Urzekła mnie tutejsza natura”
Pochodzi Pani z centralnej Polski, ale mieszka na terenie gminy Niwiska. Czy możemy zdradzić nazwę miejscowości, w której Pani się osiedliła?
Wolałabym nie.
Dlaczego wybrała Pani ten teren?
Z wielu czynników. Przede wszystkim są tu moi najbliżsi, którzy bardzo mnie wspierają. Też tutaj niedaleko jest mój klub sportowy w Tarnowie. Urzekła mnie tutejsza natura. Także ludzie są wspaniali. Jest to dobre miejsce nie tylko do życia, ale i do trenowania.
„Lepiej mieć cele i marzenia”
Jakie plany na przyszyły rok?
Zazwyczaj plany strzelają w łeb. Lepiej mieć więc cele i marzenia. Chciałabym wrócić przy najmniej do takiej formy, jaką miałam przed kontuzją. Na razie jednak skupiamy się na tym, żeby ręka byłą sprawna. Wtedy wyniki sportowe również będą dobre.
Dziękuję za rozmowę.
Ja również. Przy okazji serdecznie pozwalam wszystkich czytelników portalu kolbuszowalokalnie.