Miał być wizytówka. Przestrzeń oddechu, dumy i nowoczesnego miejskiego planowania. A wyszło… jak zwykle. Park Niepodległości w Kolbuszowej – pomysł rodem z marzeń byłego burmistrza – to dziś miejsce, które bardziej przypomina ogrodzony wybieg niż publiczną przestrzeń rekreacyjną.
Gdyby zapytać mieszkańców, co im naprawdę było potrzebne, to odpowiedź byłaby prosta: drogi, chodniki, oświetlenie. Gdziekolwiek spojrzeć – braki. Wsie ciemne, rozjeżdżone, zapomniane.
Park bez duszy
Ludzie czekają dekady na utwardzony dojazd do domu. A my, zamiast rozwiązywać to, co podstawowe, postawiliśmy sobie betonowy park w miejscu, które zupełnie się do tego nie nadawało.
Teren za stadionem aż się prosił o stworzenie parku. Można by było też odkupić tam teren po dawnym basenie, zrobić alejki w laskach i wykupić pola za blokami rybackimi. Tam byłby cień, zapach lasu, przestrzeń i sens. No i turyści odwiedzający nasz skansen mieliby dokąd pójść.
Ale nie – ktoś uparł się, że zbuduje park przy Błoniach, w otwartej przestrzeni bez klimatu, bez drzew, bez duszy. I tak powstał plac z regulaminem, którego nikt nie zna, i z alejkami, po których hula nie tylko wiatr, ale też hulajnogi.
Hulajnogi, krzyki i hałas
A hulajnogi to osobny temat. Młodzi samce alfa traktują park jak tor wyścigowy. Hamują z piskiem opon, zostawiając ślady na betonie, rozjeżdżając żwirowe ścieżki. Regulamin mówi, że nie wolno. Ale kto by czytał regulamin. A już na pewno nie ci, którzy Parku Niepodległości używają jak skateparku.
Wieczorem krzyki, przekleństwa, hałas. Nie sposób poczytać, posiedzieć, obejrzeć zachodu słońca. Cisza? Spokój? Nie tutaj. A jeśli ktoś liczy na interwencję straży miejskiej albo policji – niech sobie lepiej zrobi herbatę i poczeka aż mu wystygnie.
Park nie ma żadnego zadaszenia. Gdy lunie deszcz albo zerwie się wiatr, zostajesz na łasce pogody. Nawet ławki nie zawsze dają schronienie, bo projektanci chyba uznali, że w Kolbuszowej pada tylko nocą. Teren parku jest tak mały, że dla biegaczy nie ma tam sensownej trasy.
Spacerowicz też długo nie pospaceruje. A osoby starsze, które mogłyby tu znaleźć chwilę spokoju, po prostu nie mają gdzie się ukryć w razie niepogody. Park w wersji demo…
Brak wizji rozwoju
Co najgorsze – widać, że nie tylko park jest problemem. Kolbuszowa od lat nie ma jasnej wizji rozwoju. Nie wiadomo, które wsie będą się rozwijać, które mają szansę na infrastrukturę, a które zostaną w czarnej dziurze inwestycyjnej.
Bo tu nad Nilem wszystko dzieje się według jednego kryterium: kto mieszka w okolicy.
Córka posła? Proszę bardzo, droga jak się patrzy. Syn? Szeroki asfalt pod sam dom. A jak mieszka burmistrz czy starosta, to i latarnie w lesie się znajdą. A inni czekają pół życia na porządny trakt.
Może nadszedł czas, żeby podzielić gminę na miejską i wiejską, jak to zrobiono w Mielcu. To mogłoby zakończyć dominację miasta nad wsią i pozwolić na bardziej sprawiedliwy rozwój.
Zły moment i brak logiki
Dziś bowiem inwestycje trafiają tam, gdzie jest głośno, a nie tam, gdzie są potrzeby.
Park Niepodległości nie jest zły sam w sobie. Zły jest moment, miejsce i brak logiki.
To inwestycja zrobiona z potrzeby pokazania, że coś się robi, a nie z potrzeby mieszkańców.
Nasza Kolbuszowa potrzebuje porządnego planowania, potrzebuje sprawiedliwości, potrzebuje odwagi. Bo bez tego żaden park, nawet najładniejszy, nie będzie miał sensu.
Jakub Szypuła
Zobacz zdjęcia





Jeden komentarz
Spokojnie, na kanalizację w Kupnie i w Widełce czekamy już ponad pół wieku. Może następne pokolenie doczeka ? Cierpliwości, na wszystko przyjdzie czas, jak już się wierchuszka nachapie.