W Przeglądzie Sportowym ukazał się tekst, który powstał na bazie wywiadu z Krystianem Pydychem, który cudem przeżył w wypadek, w którym zginęło pięciu młodych piłkarzy, w tym dwóch jego braci. Do tej tragedii doszło w sobotni poranek, 25 marca 2016 roku w Weryni. Oto fragmenty tej publikacji:
„Busem jechało ośmiu zawodników Wólczanki Wólka Pełkińska. Ruszyli z Mielca, jechali na mecz z Avią Świdnik. Za kierownicą tego dnia usiadł Kamil Hul. Z Mielca zabrał trzech braci Pydychów – bliźniaków Rafała i Krystiana oraz młodszego o 5 lat Kamila, Patryka Szewczaka, Kamila Oślizło i Damiana Bożka. Ten ostatni usiadł z przodu, obok kierowcy. Przypadek, który później uratował mu życie.
Ruszyli w kierunku Kolbuszowej, gdzie dosiadł się Mariusz Korzępa. Krótki postój i zaraz dalej ruszyli drogą wojewódzką nr 875. Padał rzęsisty deszcz. Było po godzinie 9 rano. Bus wjechał na kręty odcinek drogi, w przeciwnym kierunku jechał TIR… Szewczak, Kamil Pydych i Rafał Pydych zginęli na miejscu. Mariusz Korzępa i Kamil Oślizło – w szpitalu. Hul i Bożek wyszli praktycznie bez szwanku.
Krystian, cudem wrócił do świata żywych:
– Z wypadku nie pamiętam nic – wspomina. – Dzień, dwa dni przed wypadkiem są skasowane. Potem przespałem 2,5 miesiąca i ze śpiączki też nic nie pamiętam. Kolejny miesiąc również skasowany. Ktoś mi mówi, że był u mnie w szpitalu, a ja nie mogę się nadziwić. Naprawdę byłeś? Psycholodzy zwracali uwagę, że mój mózg mądrze się zachował, kasując to wszystko. Bo jakby to wracało…
– Niedawno moja dziewczyna, Klaudia pokazała mi filmiki na temat tej tragedii. Nie wytrzymałem, popłakałem się. Zdarza mi się czasem. U mnie gdzieś w środku stanął taki mur, ale wspomnienia wywołane tymi filmikami go skruszyły i wzbudziły we mnie dużo emocji.
– Po wybudzeniu ze śpiączki byłem jak dziecko (…). Stan był fatalny, naprawdę – mówi Krystian. – Lekarze pytani o szanse przeżycia kręcili głowami. Tracheotomia, niewydolność tlenowa płuc, jeden krąg był pęknięty i szyja dalej czasami mnie pobolewa. Zanik mięśni. Po wybudzeniu ze śpiączki ważyłem 50 kg, przy czym moja normalna waga to 75. Uczyłem się chodzić od nowa.
– Był duży problem z lewym okiem, ono praktycznie zupełnie mi wyszło, doktor w Sosnowcu usunął mi zwapnienie, które bardzo mi przeszkadzało. Co jeszcze? Lewa strona czaszki połamana, poważne stłuczenie i obrzęk mózgu. Miałem dwa udary niedokrwienne mózgu. Po przebudzeniu paraliż czterokończynowy… – wylicza i wylicza.”
Cały tekst można przeczytać TUTAJ.
Jeden komentarz
Wiem,znam,chyba dość IDENTYCZNIE Miałem.Czytając Twoją historyjkę to,można powiedzieć,że jak bym S.I.E.B.I.E słyszał