KOLBUSZOWA. W małych szkołach bez zmian. Polityka wygrywa z ekonomią




Na terenie kolbuszowskiej gminy są szkoły, które z ekonomicznego punktu widzenia nie powinny istnieć. Żadnej z nich jednak nie zamknięto, ani nawet nie przekształcono. Efekt? Rządowa subwencja oświatowa nie starcza nawet na wypłaty dla nauczycieli.

Najwięcej Urząd Miejski kosztują małe wiejskie szkółki, w których obowiązuje Karta Nauczyciela. Chodzi między innymi o placówki w: Bukowcu, Zarębkach, Domatkowie i Przedborzu. Nieco lepiej jest w Weryni i Kolbuszowej Górnej. Placówki te wykańcza niż demograficzny, ale też i wybór samych rodziców, którzy wolą posyłać swoje dzieci do szkół w mieście niż w rodzinnej wiosce.

Bukowiec i Domatków

Subwencja, jaką otrzymujemy, liczona jest na klasy, które mają po 25 dzieci, a my mamy oddziały po kilkoro. Średnio na jednego nauczyciela przypada 10 uczniów. Dlatego wydajemy na oświatę 35 mln zł, z czego zaledwie 18 mln zł to rządowa dotacja – zauważył Krzysztof Wójcicki, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej. – Placówki w Bukowcu i Domatkowie mają po 15 dzieci – to w mojej koncepcji ich połączenia wychodzi taka nieduża klasa, ale pod warunkiem, że wszyscy będą.




Radny Michał Karkut swojego czasu przywoływał przykłady ościennych gmin, gdzie małe placówki oświatowe z reguły są niepubliczne. Obowiązuje w nich kodeks pracy, czyli zarobki i struktura zatrudnienia są w normalnych firmach. Czy takie rozwiązanie zostanie wprowadzone także w kolbuszowskiej gminie? Jest to mało prawdopodobne, głównie z powodów wyborczo-politycznych.

Statystyki pokazują jasno, że jeśli nie ma uczniów, to szkoły wcześniej czy później same się zamkną – podkreślił radny Karkut (na zdjęciu). – Musimy w końcu dojrzeć do pewnych decyzji. Jeśli jako samorząd nie podejmiemy decyzji w tych kwestiach, to wkrótce nie będziemy mieli czym rządzić.

Krzysztof Wilk mówi „nie”

Zwolennikiem utrzymania status quo jest m.in. Krzysztof Wilk, przewodniczący Rady Miejskiej, na co dzień mieszkaniec Domatkowa: – Na pewno w oświacie nie dzieje się dobrze, jeśli chodzi o koszty. Niemniej jednak szkoły to nie tylko nauczyciele i uczniowie, ale coś więcej – zaznaczył. – Niż demograficzny nie dotyka tylko małych wiosek, ale całej gminy. Liczba uczniów spadła we wszystkich szkołach. Nie możemy więc robić czegoś, co okaże się krzywdzące dla małych środowisk. Decyzja o reorganizacji, a w perspektywie o likwidacji poszczególnych szkół, uderzyłaby w rozwój tych miejscowości. Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze.




W podobnym tonie wypowiada się radny Adam Kaczanowski (na zdjęciu). Jego zdaniem, wiejskie szkoły, oprócz funkcji oświatowej, pełnią rolę bibliotek i domów kultury. – Czy ktokolwiek zgodziłby się na ograniczenie środków na te instytucje w Kolbuszowej? Podejrzewam, że nie. Nie szukajmy więc dziury w całym i nie mówmy,  że szkoły w małych miejscowościach są deficytowe – apelował.

1 Komentarz

  1. Niech radny Wójcicki nawet ironizując nie wprowadza opinii publicznej w błąd, w takim Domatkowie dzieci jest ponad 40, nie ma żadnej szkoły gdzie ich jest 15. Cwane podejście Wójcickiego i Katkuta, najlepiej niech burmistrz zamknie małe szkoły a oni jak dojdą do władzy bo takie mają ambicje powiedzą że to Zuba zrobił a oni niewinni. Jak zaoszczędzić kupe kasy bez zamykania małych szkół wiadomo od dawna, po pierwsze oddać szkole specjalna starostwu bo to jego a nie gminy zadanie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.




Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.