Zamknięcie oddziału położniczo-ginekologicznego, którego wkrótce będziemy obchodzić rocznicę, skutkuje negatywnymi, czasem wręcz dramatycznymi następstwami. I nie chodzi tu o porody, bo młode mamy i ich rodziny jakoś sobie radzą. Rzecz w zwykłej opiece medycznej kobiet.
Jeden z lekarzy-ginekologów, który już nie pracuje w kolbuszowskim szpitalu, zdradził, że jego pacjentki żebrzą u niego o przyjęcie. Ktoś inny wspomina, że musiał jechać do Rzeszowa ze swoją mamą – osobą starszą i schorowaną na wózku inwalidzkim. i jak przyznaje – to był koszmar i droga przez mękę.
Na forum Rady Miejskiej opowiedział o tym Waldemar Macheta, radny Kolbuszowej, w latach 2002-10 wicestarosta powiatu: – Decyzja o zamknięciu oddziału ginekologiczno-położniczego – filaru każdego szpitala odbija się na nas wszystkich w sposób bardzo negatywny – grzmiał Macheta. – Nikt o tym nie mówi, bo „taka jest decyzja władz”, a władza – TKM i koniec. Tymczasem kobiety cierpią.
https://www.youtube.com/watch?v=9rlSaRfOXK4&t=8s
Starosta Józef Kardyś, wielokrotnie przypominał, że ok. 70 procent mieszkanek powiatu rodziło swoje dzieci poza Kolbuszową. – Dla kogo mieliśmy więc trzymać tą porodówkę? – pytał starosta.
Jeden komentarz
Dobrze ze tą starszą osobę miał kto zawieść do Rzeszowa.A co z osobami które takiej opieki nie mają? A przecież pań w starszym wieku jest coraz więcej. Oby nasze władze tez takiej potrzeby doznały …