Licząca 19 uczniów podstawówka to obecnie najmniejsza tego typu placówka oświatowa na terenie gminy Kolbuszowa. Nic więc dziwnego, że od pewnego czasu funkcjonowanie szkoły w Domatkowie stawia się pod dużym znakiem zapytania.
Początków szkoły w Domatkowie należy szukać w 1927 roku. Wtedy to działalność rozpoczęła tam czteroklasowa podstawówka. Mieściła się ona w krytym strzechą budynku z izbą lekcyjną i dwuizbowym mieszkaniem dla kierownika szkoły, służącym także do zebrań wiejskich.
Historia szkoły w Domatkowie
Trudne warunki lokalowe zmobilizowały społeczność Domatkowa do budowy nowej szkoły. Po długich konsultacjach na jej lokalizację wybrano centrum miejscowości. Budowę rozpoczęto w 1946 roku, wykorzystując do tego materiał z rozbiórki…poniemieckich baraków w Pustkowie.
W latach 1992 -1999 szkołę dostosowano do współczesnych standardów edukacyjnych.
Wybudowano nowe skrzydło szkoły wraz z salą gimnastyczną, sanitariatami, kuchnią, jadalnią, a także dobudowano piętro, gdzie znajduje się pokój nauczycielski, gabinet higienistki, przestrzenna sala komputerowa i klasopracownie.
Obecnie szkoła w Domatkowie, obok swojej podstawowej misji, jest też centrum kulturalnym wsi. Nie tylko kształci i wychowuje, ale jest miejscem zebrań, spotkań. Odbywają się tam spotkania z artystami czy przedstawicielami władz. Przy szkole działają też różne organizacje społeczne.
Rodzice są na „NIE”
Niestety demografia jest nieubłagana i boleśnie odczuwa ją placówka w Domatkowie.
Jak na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Kolbuszowej poinformował wiceburmistrz Krzysztof Wójcicki, obecnie szkoła w Domatkowie liczy zaledwie 19 uczniów plus oddział przedszkolny. Na stronie internetowej placówki możemy przeczytać, że jej grono pedagogiczne składa się z 14 osób.
– Nawet gdyby jakimś cudem udało nam się zebrać wszystkie dzieci z Domatkowa w jednym miejscu, to niewiele by to zmieniło, bo wtedy tamtejsza szkoła liczyłaby niespełna 40 uczniów. Nie pomaga też bliskość Szkoły Podstawowej w Bukowcu, obie placówki dzieli zaledwie 1400 metrów. Spotkaliśmy się w tej sprawie z rodzicami. Niestety, konsensusu nie sięgnęliśmy – zaznaczył Wójcicki.
Może stowarzyszenie?
Radny Michał Karkut zaproponował, żeby szkołę w Domatkowie – zamiast Urzędu Miejskiego – prowadziło lokalne stowarzyszenie – tak jak to ma miejsce w ościennych gminach.
– Proponowaliśmy takie rozwiązanie, Obiecaliśmy, że będziemy potem taką placówkę wspierać, także organizacyjnie. Rodzice nie są jednak tym zainteresowani. Obawiają się, że nie będzie nauczycieli, którzy zechcą pracować bez Karty Nauczyciela. Prowadzone rozmowy ze szkołą sportową, ale nie chcę tu wchodzić w szczegóły, bo jest to bardzo mgliste – odpowiedział wiceburmistrz.
– Często słyszę, że likwidacja szkoły skutkuje tym, że potem taka miejscowość podupada. W naszej gminie mamy czternaście sołectw, w sześciu z nich nie ma szkoły. Chodzi o miejscowości: Nowa Wieś, Kolbuszowa Dolna, Świerczów, Huta Przedborska, Poręby Kupieńskie i Kłapówka. One świetnie funkcjonują, mają jednostki ochotniczej straży pożarnej, koła gospodyń wiejskich i zagospodarowane budynki wielofunkcyjne – podkreślił.
Burmistrz: – Chcemy pomóc
Burmistrz Grzegorz Romaniuk zapewnia, że robi wszystko, by pomóc rodzicom z Domatkowa.
– Zadeklarowaliśmy ostatnio, że jesteśmy w stanie dowieść dzieci do tych szkół, do których rodzice by chcieli. W klasach 3-4-osobowych, tak jak to ma miejsce np. w Domatkowie, rywalizacja jest znikoma. Do tego zabieramy w ten sposób dzieciom możliwość koleżeństwa i przyjaźni, które nierzadko są kontynuowane w dorosłym życiu. Niestety, nie ma tutaj odpowiedzi jednoznacznej ze strony rodziców. Część z nich jest za tym, żeby szkoła funkcjonowała w takim kształcie jak obecnie – dodał Romaniuk.
„To radni zdecydują”
Jaka jest więc przyszłość szkoły w Domatkowie?
– Żeby była jasność, to państwo radni podejmą decyzję na temat tego, co ma się stać z tą placówką. Natomiast my jako administracja wykonamy każdą uchwałę, jako Rada Miejska nam powierzy. Będziemy przedstawiać stan finansów gminy, ale kierunki działań w tym zakresie należy do państwa radnych. Czekamy na ewentualne propozycje. Moim zdaniem, jeśli nic nie zmienimy, to wkrótce możemy dojść do ściany – oświadczył Wójcicki.
Wypowiedź ta nie spodobała się radnemu Karkutowi, który pozwolił sobie na retrospekcję.
– Kiedy był pan radnym, miał pan troszeczkę inne podejście do tej kwestii. Wtedy to oczekiwał pan, że to właśnie administracja podejmie stosowne działania. Teraz przerzuca pan odpowiedzialności na radnych. Jest to takie troszkę dziwne. Choć muszę przyznać, że przedstawione przez pana diagnozy są trafne – przyznał.
„Odbijanie piłeczki”
Co na to Krzysztof Wójcicki?
– W ubiegłej kadencji, kiedy byłem radnym, odbyło się nieformalne spotkanie wszystkich radnych na stadionie. Siedzieliśmy obok siebie i mówiliśmy, że jeśli znajdziemy na sali większość, to możemy podjąć jakąś decyzję. Byliśmy wtedy w mniejszości. Ale również duża część klubu Wspólna Sprawa, do której należy pan radny Karkut, powiedziała, że nie zagłosuje za uchwałą, która miałaby zmienić system funkcjonowania placówek oświatowych. A więc odbijanie piłeczki w moją stronę nie jest poważne – ripostował.