Błotnisko-gliniasta ulica Partyzantów to wstyd dla miasta. Mieszkańcy są tym mocno zdenerwowani i żądają spotkania z władzami gminy.
Problem dotyczy ulicy Partyzantów na odcinku od ulicy Władysława Reymonta do końca, czyli do skrzyżowania z ulicą Św. Brata Alberta.
To ważna droga, bo służąca jako dojazd do kościoła i nie tylko. Dodatkowo w tym rejonie miasta intensywnie rozwija się budownictwo mieszkaniowe.
Dlaczego więc stan tej ulicy jest tak fatalny? Władze gminy tłumaczą, że inwestowanie tam uniemożliwia fakt, że w sporej części ten fragment ulicy Partyzantów jest… własnością prywatną.
Taka argumentacja nie trafia do okolicznych mieszkańców. Za pośrednictwem radnego Piotra Panka żądają oni zorganizowania spotkania. Część z nich chce się zrzec praw do tej drogi na rzecz gminy w celu położenia tam kiedyś asfaltu.
– Mieszkańcy nie są w stanie między sobą dogadać i skrzyknąć, ale proszą, żeby gmina zorganizowała z nimi spotkanie. Być może wtedy będzie można dojść z nimi do porozumienia. Dzięki temu wreszcie powstanie tam normalna droga, która zwłaszcza w niedzielę odciążyłaby ruch w tej części miasta – postulował Piotr Panek na ostatniej sesji Rady Miejskiej.
Co na to burmistrz Jan Zuba?
– Gdyby stan prawny tej ulicy był uregulowany, asfalt byłby tam już dawno położony. Bez specustawy, bez ZRID (skrót od zezwolenia na realizację inwestycji drogowej, które wydawane jest w formie decyzji administracyjnej – od red.) nie uda się tego zrealizować. Bo to że przejmiemy od ludzi drogę nie znaczy, że będziemy mieli prawa do dysponowania nią.
– Bez ZRID tego się nie da. Uruchomienie tej procedury nie jest szybkie. Widzimy to na przykładzie ulicy Starzyńskiego, gdzie zaczęliśmy w 2017 r. i do dziś końca nie widać – dodaje.