O konieczności zmian nazw ulic w Kolbuszowej mówi się od ponad dwóch dekad. Wielu razi to, że w mieście wciąż można natkać się na tablice upamiętniające czasy komunizmu.
W Kolbuszowej widzimy między innymi takie nazwy ulic: Gwardii Ludowej, Aleksandra Zawadzkiego, czy 22 Lipca. A na jednym z domów wisiała tabliczka z napisem „ulica Armii Czerwonej”.
Urzędnicy nie wykazywali jednak determinacji w kierunku zmiany tego stanu rzeczy:
– Nie możemy tego robić wbrew woli mieszkańców, bo to pociąga za sobą duże koszty związane ze zmianą danych teleadresowych – powtarzał jak mantrę burmistrz Jan Zuba.
Sytuacja zmieniła się jednak po ustawie sejmowej, która nakłada na samorządy obowiązek usunięcia z przestrzeni publicznej nazw upamiętniających osoby, organizacje, wydarzenia i daty symbolizujące komunizm lub propagujące go.
Sejm zdecydował też, że w związku z dekomunizacją wolne od opłat będą postępowania w sprawach dotyczących zmian w księgach wieczystych, rejestrach, ewidencjach i dokumentach urzędowych.
Na dekomunizację swojej przestrzeni gminy będą miały rok. Według autorów projektu ustawy, w Polsce jest ok. 1200-1400 nazw miejsc, które upamiętniają system komunistyczny.
W samej Kolbuszowej takich ulic jest co najmniej cztery. Kiedy zmienią swoje nazwy?
– Nie odpowiem, czy to będzie w tym roku. Jeśli będziemy przygotowani, to przedstawimy stosowny projekt uchwały, najpierw na komisji, a potem na sesji Rady Miejskiej. Jeśli radni to zaakceptują, to ulice zmienią nazwy. Powoli do tego się przygotowujemy. Nie mogę jednak więcej powiedzieć w tej sprawie, bo nie znam konkretów – mówi burmistrz Zuba.