Kiedy mieszkańcy Mielca właśnie świętują rozpoczęcie budowy drogi, która połączy ich miasto z autostradą A4, my w Kolbuszowej znów dostajemy informację, że inni budują.
Mielec rozpoczął właśnie ważną nwestycję za grubo ponad 66 mln zł. 4,4 km nowej drogi, która nie tylko skróci czas połączenia się z autostradą, ale i otworzy miasto na nowych inwestorów.
Połączenie z autostradą?
A my? A my, mimo że przez lata mówiło się o węźle „Kolbuszowa” w Czarnej Sędziszowskiej, znów zostaliśmy z niespełnioną obietnicą.
W artykule z 2019 roku na kolbuszowalokalnie.pl Ewa Draus i poseł Zbigniew Chmielowiec deklarowali, że węzeł, który skomunikowałby nas z autostradą A4, to tylko kwestia czasu.

Dziś ten sam czas ma się świetnie, bo leci, mija, i nic z niego nie wynika. Grzeczne społeczeństwo Kolbuszowej łyknęło wszystko jak pelikany.
Kolbuszowa nie jest centrum przemysłowym, to fakt. Ale posiadamy kilka kluczowych firm, które codziennie obsługują ciężki ruch towarowy. To nie są przydomowe warsztaty – to poważni gracze.
Strefa marzeń, nie rozwoju
Do tego strefa ekonomiczna, w którą zainwestowaliśmy nie tylko pieniądze, ale też dumę i hasło „przyszłość biznesu, biznes na przyszłość”.
I jak wyszło? Tak, jak często w Kolbuszowej – nijak. Inwestorzy z zewnątrz omijali nas szerokim łukiem. Gmina musiała ratować sytuację, prosząc lokalnych przedsiębiorców o przenosiny do strefy.
Tak oto mamy firmy z kapitałem kolbuszowskim. Szacunek dla nich, ale to przecież nie tak miało wyglądać. Podobnie jest z drugą strefą przy kościele św. Brata Alberta – lokalny sposób na zamaskowanie pustki po marketingowych klęskach.
I tu pojawia się pytanie: jak to możliwe, że mając tylu samorządowców i polityków, nie mamy jednego godnego połączenia z autostradą?
Nazwiska mamy znane
Ewa Draus, Zbigniew Chmielowiec, Bogdan Romaniuk, Jan Zuba, Józef Kardyś, a nawet świeża krew jak Tomasz Buczek – czy naprawdę żadne z tych nazwisk nie miało siły przebicia?
Bo jeśli ktoś miał, to tego nie widać. Jeśli ktoś działał, to raczej po cichu. A jeśli ktoś walczył, to przegrał. Rzeszów rozwija swoje węzły, Rudna Mała to autostradowe centrum ruchu w regionie.
A my? Mamy kawałek drogi wojewódzkiej 987, który czasem bardziej przypomina test zawieszenia niż szlak rozwoju. Niestety, tak to wygląda.
To z Sędziszowa Małopolskiego dojeżdżają do nas goście, inwestorzy i kurierzy, którzy myślą, że wjechali w las. I mają rację – bo z ich perspektywy Kolbuszowa to jak jakiś zapomniany przystanek, o którym słyszeli tylko w kontekście drogi na Mielec albo jako wyjazdu do sanatorium.
Zapomniany przystanek
To nie jest problem „bo nie mamy autostrady”. To problem, że nic nie robimy, żeby ją mieć. Nasze miasto zasnęło przy asfalcie. Inni budują kolejne połączenia. My kleimy dziury.
W Kolbuszowej mamy wszystko. Mamy starostę, który potrafi odejść na jeden dzień z urzędu, żeby wrócić z nowym uposażeniem. Są radni, którzy walczą o rewitalizację skweru, żeby przypadkiem nie był zbyt nowoczesny. Mamy osobistości, których nazwisk nie zna pierwszy lepszy dziennikarz.
Pasy złudzeń
I mamy też sąsiadów, którzy trzymają rękę na pulsie, nie po to, żeby wspólnie coś budować, ale żeby sąsiad nie miał lepiej. Mamy strefę ekonomiczną bez inwestorów, jak Radom ma lotnisko bez samolotów. Tylko że Radom chociaż zrobił pas startowy. My nawet nie wiemy, gdzie zacząć kopać.
Pytanie tylko, czy to jeszcze Polska. Bo chwilami brzmi jak Ukraina, Rosja albo dziki Wschód. Ale przecież to tylko Kolbuszowa. Nasze miejsce na mapie. Mapa, której nikt nie aktualizuje.
2 komentarze
100% racji
Prestiż Kolbuszowej spada… nie ma dobrego bezpośredniego połączenia i ma pseudo samorządowców
Nareszczcie ktoś napisał prawdę ,nasi politycy unia tylko po pblebaniach łazić