Dziesięć lat temu Kolbuszową Górną wstrząsnęła straszna tragedia. Dwuletni Grześ wyszedł z mamą na podwórko, aby pożegnać swoją ciocię. Ta podczas cofania najechała na dziecko. Zatrzymała się, kiedy usłyszała krzyk matki dwulatka, który leżał w kałuży krwi. Wkrótce potem zmarł…
16-letnia Patrycja, gimnazjalistka z Kolbuszowej Górnej, bardzo dobrze znała Grzesia i jego mamę. – To był miły chłopczyk, bardzo zżyty ze swoją mamą – wspominała. – Oboje często odwiedzali nasz dom. Dlatego śmierć Grzesia bardzo wstrząsnęła nami wszystkimi. Nawet moja siostra, która obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych, mówi, że płacze i nie wciąż może przestać – mówiła smutno.
Pan Marian, dziadek Grzesia mówił niewiele, pokazał jedynie miejsce tragicznej śmierci swego wnuczka. Natomiast matka i ciotka chłopca zostały objęte fachową opieką psychologów.
