Podwyżek diet nie będzie, niesmak jednak pozostał

Żenujące pustki na sali obrad Rady Miejskiej

Rezygnując z podwyższenia sobie diet, radni miejscy najbardziej zaskoczyli chyba… siebie. Ich uposażenia  miały wzrosnąć ponad dwukrotnie. Tymczasem pozostaną na starym poziomie. „Chytry traci dwa razy”?

Na podwyżce diet najwięcej, bo 3 027 zł netto miesięcznie miał zyskać przewodniczący Rady Miejskiej, Krzysztof Wilk. Dwaj jego zastępcy w prezydium, Krzysztof Wójcicki i Krzysztof Kluza, mieli dostawać po 2 351 zł. Miesięczne uposażenie pozostałych radnych miało wynosić 2 029 zł.




Największym przeciwnikiem tak wysokich podwyżek był radny Mirosław Kaczmarczyk. Mówił, że to nietransparentny „skok na kasę”. Wydawało się jednak, że jest to głos wołającego na puszczy.

Czworo za podwyżkami

Tymczasem na ostatniej sesji 11 osób, zagłosowała przeciwko podwyżkom. Na tak było tylko czworo  (Józef Fryc, Krzysztof Kluza, Barbara Draus i Julian Dragan), pięcioro wstrzymało się od głosu.

Podwyżek diet nie będzie, niesmak jednak pozostał

Radny Michał Karkut starał się ratować sytuację i przedstawił swoją propozycję podwyżek diet. Proponował, aby przewodniczący dostawał 21 190 zł, a pozostali radni po 1 288 zł. Pomysł ten jednak nie zyskał akceptacji większości samorządowców.

Oznacza to, że diety radnych miejskich pozostają na obecnym poziomie. Dzięki temu budżet gminy zaoszczędzi w ciągu roku 285 tysięcy złotych.




Inna sprawa, że po podwyżkach uposażeń rad, które nastąpiły prawie w całej Polsce, będą to jedne z najniższych diet. Więcej mają między innymi radni powiatowi i radni gminy Raniżów. Wygląda na to, że powiedzenie o „chytrym, który traci dwa razy” sprawdziło się co do joty. No i niesmak pozostał.

„Mocno sponiewierani”

– Sprawa podwyżek wywołała ogromne kontrowersje wśród mieszkańców. To, co się działo w ostatnim czasie, tak zaszkodziło wizerunkowi rady i nas wszystkich z osobna, że po prostu opadają ręce. Podwyżki kosztowałyby gminę 285 tys. zł rocznie, a w tej kadencji – 600 tys. zł, a w przyszłej – ponad 1,5 mln zł. To są pieniądze, za które można zrobić naprawdę wiele fajnych rzeczy. Przeznaczenie je na nasze diety to najprostsze rozwiązanie. Nie ma ono jednak żadnego uzasadnienia, jeśli chodzi o gospodarność, a do tego jesteśmy zobowiązani jako radni – komentował Mirosław Kaczmarczyk.

– W ostatnim miesiącu zostaliśmy mocno sponiewierani przez media społecznościowe i chciałbym, żebyśmy zakończyli dyskusję. Bo to co się dzieje, ten cały szum wokół tej sprawy, nie służy, ani nam, ani mieszkańcom. Pewnie nie wszyscy usłyszą nasze głosy i nie dowiedzą się o dzisiejszym rozstrzygnięciu. Ale większość na pewno usłyszała, że radni mają teraz po 2 000 zł i że nieźle się obłowili – puentował Krzysztof Wójcicki, wiceprzewodniczący rady.




Koniec tematu diet?

Do nie porzucania tematu podwyżek diet namawiał z kolei radny Piotr Panek:

– Czuję się niezręcznie, kiedy przychodzi mi głosować we własnej sprawie. Natomiast myślę, że powinniśmy podjąć jakieś decyzje w tym temacie. Z tym, że ja raczej skłaniałbym się do podejmowania uchwał dotyczących przyszłej Rady Miejskiej. Myślę, że byłaby fair wobec nas samych propozycja stawek, która byłaby uzależniona od najniższej krajowej. Zamknęlibyśmy w ten sposób temat diet na przyszłość. Niech one sobie rosną proporcjonalnie do ustawowej stawki. Nikt nie musiałby tego ruszać – postulował.

Odpowiedź przewodniczącego Wilka była jednak zdecydowana i jednoznaczna. Tematu podwyżek diet w tej kadencji Rady Miejskiej już nie będzie.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.




Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.