Nie udało się nabrać policjantów 26-letniej kobiecie, która przekonywała mundurowych, że to ona doprowadziła do dachowania samochodu w Kolbuszowej Górnej. Okazało się, że sprawcą był 25-latek, znajomy kobiety, który uciekł do domu. Badanie wykazało, że był pijany.
W sobotę (30.06) ok. godz. 2.30 funkcjonariusze zauważyli leżące na dachu w rowie osobowe volvo. Obok pojazdu stali kobieta i mężczyzna. 26-latka powiedziała, że to ona kierowała samochodem, ale z powodu szoku nie jest w stanie wyjaśnić, jak doszło do tej sytuacji.
Policjanci wezwali na miejsce służby ratunkowe. W trakcie wykonywanych czynności mundurowi zwrócili uwagę, że pojazd znajdował się w takim położeniu, że wydostająca się z niego osoba musiałaby ubrudzić się znajdującym się wokół błotem. 26-latka natomiast nie miała na sobie żadnych śladów zabrudzeń. Rozpytana kobieta przyznała po chwili, że to nie ona kierowała samochodem. W trakcie rozmowy z kobietą i obecnym na miejscu 20-latkiem, policjanci ustalili dane kierowcy volvo.
Funkcjonariusze pojechali do 25-latniego mieszkańca gminy Kolbuszowa, który przyznał, że to on kierował samochodem. Mężczyzna wyjaśnił policjantom, że chcąc uniknąć czołowego zdarzenia z innym pojazdem wjechał do rowu. Wtedy poprosił o pomoc swoich znajomych, którzy zawieźli go do domu. 25-latek został przebadany na stan trzeźwości. Miał ponad promil alkoholu w organizmie.