Rada Miejska zgodziła się na podpisanie umowy o partnerstwie z ukraińską gminą Bystrzyca. Nie obyło się bez kontrowersji. Tym razem nie chodzi o banderyzm. Pojawiają się zarzuty, że porozumienie nie jest odpowiednio przygotowane, a do tego narzucone odgórnie. Zresztą sam burmistrz Jan Zuba nie kryje, że obie gminy „wyswatał” marszałek województwa, Władysław Ortyl.
– Bystrzyca wystąpiła z ofertą znalezienia partnera do współpracy na Podkarpaciu. Pan marszałek zaproponował nasze miasto, jako to, które ma doświadczenie w tym zakresie. – zaznaczył burmistrz. – Razem z panem starostą odbyliśmy dwudniową wizytę, najpierw w Iwano-Frankowsku, a następnie w Bystrzycy, której władze są bardzo pozytywnie nastawieni do współpracy z Kolbuszową.
Bystrzyca to dawna Rafajłowa, która przed wojną wchodziła w granice II RP. To tam w latach 1915-16 stacjonowali legioniści gen. Józefa Hallera. Dziś jest to biedna licząca 1500 osób miejscowość, ale położona w sercu parku narodowego u podnóża Karpat. – To miejsce ma być rozwijane jako turystyczne – zdradził burmistrz. – Jest perspektywa, żebyśmy mogli wspólnie realizować projektu turystyczne i edukacyjne w oparciu o fundusz współpracy przygranicznej Polska-Białoruś-Ukraina.
Nie wszystkim przypadł do gustu ten pomysł: – Mam wrażenie, że ta uchwała jest podejmowana stosunkowo za wcześnie. Aby chcieć z kimś współpracować, trzeba kogoś poznać, dowiedzieć się, co nas łączy i co nas dzieli – wyliczał Józef Fryc, wiceprzewodniczący rady. – Umowa o partnerstwie nie może być zawarta tylko na podstawie tego, że dwie osoby sobie tam pojechały. Wymieńmy poglądy, poznajmy ludzi i środowisko, i dopiero potem podejmujmy decyzję o partnerstwie – apelował Fryc.
Burmistrz ripostował, że decyzja o współpracy jest efektem wieloletnich kontaktów władz województwa z Ukrainą, i ma na celu pomaganie biednym regionom, które są poza Unią Europejską.