Mamy świeżutki chodnik przy drodze krajowej nr 9. Biegnie on od Zarębek – Dubas przez Kolbuszową Dolną aż do samej Kolbuszowej. Trakt o szerokości dwóch metrów miał służyć pieszym, ale też i rowerzystom. Tyle że… nie służy. Bo zgodnie z przepisami rowerem po takim chodniku jeździć nie wolno. No chyba że pada śnieg, deszcz, grad i wieje halny.
Dla tych, co śmigają na rowerze, informacja w sam raz do porannej kawy: jazda po takim chodniku grozi mandatem od 50 do 300 złotych.
Nowy chodnik, stary problem
A jeśli ktoś postanowi sobie skrócić przez przejście dla pieszych i nie zejdzie z roweru to już może się pożegnać z kolejnymi 50 do 100 złotych. Czyli wychodzi na to że nowa infrastruktura to nie prezent dla mieszkańców tylko pułapka finansowa.
W Kolbuszowej Dolnej po jednej stronie drogi chodnik był, i działał od lat. Mieszkańcy sobie radzili. Po co więc budować drugi po przeciwnej stronie, jakbyśmy byli metropolią z dwoma milionami pieszych dziennie? A przecież gmina sama mówi że jest biedna i nie ma pieniędzy na podstawowe potrzeby jak oświetlenie czy chodniki.


Rowerowe ścieżki donikąd
Rowery to w Kolbuszowej temat rzeka. Mamy kawałki ścieżek biegnących przez Rynek, Plac Wolności, Parkową i 11 Listopada, ale każda z nich kończy się przejściem dla pieszych.
Żadnej spójnej trasy. Zero logiki. Tylko przerywane etapy które wyglądają jakby ktoś specjalnie tak to rozpisał żeby się łapało na różne dotacje.
Inwestycje na pokaz
Za czasów burmistrza Jana Zuby powstały nie tylko chodniki ale też słynne drewniane sceny w Kupnie Porębach Kupieńskich i innych wsiach. Każda za około dwieście tysięcy złotych.
I co się na nich odbywa? Niewiele. A przecież był pomysł radnego Michała Karkuta żeby kupić jedną objazdową scenę i tyle by wystarczyło.
Ale nie… U nas lepiej mieć pięć scen których nikt nie używa niż jedną która działa.
Na koniec pytanie: czy naprawdę stać nas na takie zabawy w inwestycje które nie służą ludziom? Bo jak się przyjrzeć temu wszystkiemu to wychodzi że w Kolbuszowej mamy więcej betonu niż logiki.
Czy stać nas na to?
I właśnie dlatego w naszej gminie rowerzysta dalej jeździ po ulicy między tirami a pieszy zastanawia się czemu wybudowano drugi chodnik skoro po pierwszym i tak ledwo ktoś chodził.
Jeśli macie podobne absurdy w okolicy, wrzucajcie zdjęcia i komentarze. Niech ten felieton będzie początkiem dyskusji o tym jak nasze miasto powiatowe mogłoby wyglądać gdyby decyzje podejmowano z głową. A nie betonem.