Sezon grzewczy w Kolbuszowej szczęśliwie dobiegł końca. Nie wdychamy więc już pyłów zawieszonych, benzoalfapiroenu i innych tego typu paskudztw. Tymczasem z informacji Straży Miejskiej wynika jednak, że w ciągu roku na 88. kontroli palenisk w gminie, tylko w 8. przypadkach wystawiono mandaty karne. A więc problem jest czy go nie ma?
– Ponad 60. kontroli miało charakter prewencyjny, czyli taki, który jest oparty o obserwację strażników. Po prostu widząc gdzieś wydobywający się z komina dym o niefajnym zabarwieniu, przeprowadzamy kontrolę kotłowni, sprawdzali co jest w piecu i w popielniku – tłumaczy Grzegorz Dzimiera, komendant Straży Miejskiej. – Pozostałe kontrole były prowadzone na podstawie skarg obywateli, którzy reagowali na zanieczyszczenie powietrza w bezpośrednim sąsiedztwie swoich posesji. Zazwyczaj były to zgłoszenia anonimowe, że na terenie danej w posesji w piecu spalane są jakieś odpady.
– To prawda, że liczba trafień nie jest zbyt wielka. Ale w moim odczuciu problem zanieczyszczenia powietrza na terenie gminy Kolbuszowa nie pochodzi od ogrzewania pomieszczeń jakimiś odpadami, tylko najtańszym materiałem opałowym dużo gorszej jakości typu miał, zasiarczony węgiel z importu, brykiet, pelet. Tego typu materiał powoduje, że z komina wydobywa się czarny duszący dym. Ja nie twierdzę, że spalanie śmieci się nie odbywa, ale są to pojedyncze sytuacje. To się odbywa bardzo szybko i zanim strażnik zjawi się na miejscu, nie ma już po tym śladu – zaznacza komendant Dzimiera.
– Poza tym nadal większość mieszkańców ogrzewa pomieszczenia metodą tradycyjną. To spalanie odbywa się od dołu. Strażnicy często zwracają na to uwagę. Tłumaczą, żeby częściej stosować metodę spalania odgórnego. Wtedy to zanieczyszczenie powietrza jest znacznie mniejsze. Dużo mniej pyłów i niedopalonych cząstek trafia do atmosfery. Niestety nie znajduje to większego odzewu – dodaje.