Po kontroli mieleckiego inspektoratu Straży Ochrony i Ratownictwa Zwierząt w Polsce, o posesji przy ulicy Wiktora w Kolbuszowej usłyszało Podkarpacie. Działka ta jest pełna szkła, desek i gruzu. Wszędzie, brud, smród, odchody i rozkładające się zwłoki psów. Spotkaliśmy się z mieszkańcami, którzy od dawna proszą o zajęcie się tym problemem.
– Ta sytuacja trwa już od ośmiu lat – precyzuje jeden z sąsiadów. – Psy budzą nas w nocy głośnym ujadaniem średnio trzy-cztery razy. Po takim „śnie” człowiek czuje się jakby ktoś mu przywalił.
Koszmar sąsiadów
– Na mojej posesji zwierzęta obszczekują mnie jak złodzieja. Kiedy nie ma wiatru, czuć ogromny smród, mniej więcej taki jak z chlewni. Nie można otworzyć ani okna, ani drzwi. Jest tragedia. Próbuję się z sąsiadem jakoś dogadać, nie donoszę na niego na policję ani do gminy, bo uważam, że relacje sąsiedzkie są bardzo ważne, ale ten człowiek to, niestety, wykorzystuje – dodaje mężczyzna.
Z psami na ulicy Wiktora wielokrotnie miała do czynienia również pani Magdalena Salach. – Często spacerowałam tamtędy z psem. Z tym, że zazwyczaj musiałam go nosić na rękach – wspomina. – Te psy wyskakiwały na ulicę. Otaczała mnie wataha zwierząt, bardzo agresywnych. Trudno było się nie bać. Dzwonienie na Straż Miejską i policję nic nie dawało. Zastanawiam się tylko, co by było, gdyby szła matka z dwójką małych dzieci i psem na smyczy. Kto by wziął odpowiedzialność za tragedię?
„Bałam się”
– Inną kwestią są warunki, w jakim żyją te zwierzęta. Moją uwagę dwa lata temu przykuł ten ceglany dom. Słyszałam tam szczekanie i skomlenie. No i teraz okazuje się, że rozgrywa się tam dramat – twierdzi mieszkanka. – Nie byłam tam w środku, bo bałam się. Nie wiadomo, czego po tych psach można się spodziewać. Tam są suki ze szczeniakami, więc pewnie są agresywne. Zdjęcia z tego budynku są naprawdę wstrząsające. Można było tego uniknąć, gdyby wcześniej ktoś tym się zajął.
– Chcemy, żeby ktoś w końcu zajął się tymi psami. Ich właściciel na pewno je kocha, ale sytuacja wymknęła się mu spod kontroli. Wystarczyło wcześniej się do niego zaglądnąć, wysterylizować psy i je zaszczepić – dopowiada pani Monika Janusz, która, podobnie jak pani Magda, od wielu miesięcy alarmuje wszystkie możliwe instytucje w Kolbuszowej o problemie psów na ulicy Jana Wiktora.