Ważą się losy niepublicznych przejazdów kolejowych, które dla wielu rolników są dojazdami do pól. PKP stawia sprawę jasno: albo kolbuszowska gmina przejmie prywatne drogi pod zarząd i będzie je utrzymywać, albo mieszkańcy odpłatnie wydzierżawią przejazdy, biorąc przy tym odpowiedzialność za bezpieczeństwo. W Kolbuszowej, póki co, żadna z tych opcji nie wchodzi w grę.
Magistrat jak dotąd nie wyraził chęci wzięcia tego i innych prywatnych przejazdów pod zarząd. Chęci ich odpłatnego użytkowania nie wyrazili również mieszkańcy. A więc wszystko wskazuje na to, że jeszcze w tym miesiącu rolnicy zostaną pozbawieni dojazdu do swych pól.
Najgłośniej jest o planowanej likwidacji przejazdu kolejowego w Kolbuszowej Górnej, gdzie ostatnio pojawiła się nawet ekipa TVP Rzeszów. – Osobiście jestem właścicielem działki za torami i wiem, że bez dojazdu mogę tam zasadzić jedynie perz. Trzeba przejąć tę drogę na rzecz gminy i załatwić sprawę po ludzku. Innej rozsądnej możliwości nie ma – komentował sołtys Michał Karkut.
Co na to lokalne władze? – Analizowaliśmy sprawę przejazdu w Kolbuszowej Górnej – mówił na ostatniej sesji Rady Miejskiej burmistrz Jan Zuba. – Jest to droga, której współwłaścicielami jest kilkanaście osób. W tej sytuacji kolej proponuje proste rozwiązanie, które wynika z rozporządzenia ministra transportu, żeby ten przejazd przejęli zainteresowani mieszkańcy. Rozumiem jednak, że jest to problem, bo nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za bezpieczeństwo na tym przejeździe.
– Sprawa jest arcytrudna i arcypoważna, ale nie można zrzucać odpowiedzialności na Urząd Miejski – dodał burmistrz. – My nie mamy na to wpływu. Decyzje w tej sprawie zapadają na szczeblu rządowym. Tam muszą być podjęte działania systemowe, które uregulują ten problem. Niezależnie od tego planujemy wybrać się do PKP, żeby próbować odroczyć termin likwidacji przejazdów.