Pływalnia Kryta „Fregata” nie tyle zdążyła już wrosnąć w krajobraz Kolbuszowej. Mało tego, basen stał się symbolem miasteczka nad Nilem.
Inwestycja bardzo była droga, bo jest koszt wyniósł grubo ponad 11 mln zł I ten fakt równe 10 lat temu rozgrzewał emocje kolbuszowian. Wiadomo, są rzeczy ważne i ważniejsze. Fajnie jest mieć basen, ale jeszcze fajniej nie czuć smrodu ścieków płynących w rowie przy dziurawej dodatkowo ulicy.
Władze miasta z wiceburmistrzem Markiem Gilem na czele były jednak zdeterminowane: pływalnia miała być i już! I nic nie pomogło rozdzieranie szat opozycji w stylu „Kosztowna budowa basenu zablokuje nie mniej istotne inwestycje” radnego Józefa Fryca.
Marek Gil miał jednak większość w radzie, i zrobił co chciał. Pierwsze miliony na basen „zaklepano” w budżecie gminy na 2006 rok
– Ogromnie się cieszę z decyzji radnych, bo tych mechanizmów już nie da się zatrzymać – cieszył się Gil. – Rada powiedziała „tak”, mimo tego że wcześniej próbowano zablokować tę inwestycję, handlując jej kosztami – dodał.
Na reakcję Fryca długo nie trzeba było czekać:
– Wskazaliśmy alternatywę, ale teraz potrafimy uszanować większościowy wybór. Gdyby zamiast suszy, była teraz powódź, pan wiceburmistrz Gil dowiedziałby się wreszcie w jakim mieście mieszka – ripostował radny.
Życie dopisało scenariusz. Roboty przy basenie ruszyły w październiku 2006 r. i po czterech latach na placu przy ulicy Jana Pawła II stał już okazały gmach, nazywany pół żartem pół serio przez niektórych „bazyliką św. Marka” (od imienia wiceburmistrza). Natomiast z budową kanalizacji i modernizacją dróg do tej pory w Kolbuszowej nie potrafiono sobie poradzić.