Wraca temat sprawie oświetlenia Kolbuszowej. Radny Józef Fryc grzmi, że mieszkańcy muszą żyć w „ciemnicy”. Zarzucił on również władzom gminy brak realnych oszczędności po wymianie lamp.
To nie pierwsze tego typu wystąpienie radnego Józefa Fryca. We wrześniu 2024 na sesji Rady Miejskiej zwrócił on uwagę na poważne braki w oświetleniu ulicznym w Kolbuszowej.
„Ulice toną w ciemności”
Zaapelował do urzędników o przeprowadzenie kontroli wszystkich lamp ulicznych w mieście. Jego interwencja odbiła się szerokim echem wśród mieszkańców, którzy mieli potwierdzić, że wiele ulic po zmroku tonie w ciemności.
Dorota Borkowska-Lehmann, kierownik Referatu Gospodarki Komunalnej, Dróg i Transportu w Urzędzie Miejskim, odpierała zarzuty, twierdząc, że braków w oświetleniu ulicznym nie ma.
Jak wyjaśniała, długość świecenia lamp w mieście zależy od lokalizacji. Przykładowo lampy w rejonie Rynku palą się przez całą noc, natomiast przy ul. ks. Ludwika Ruczki gasną już o północy.
Obietnice i deklaracje
Wskazała również, że długość świecenia uzależniona jest od kategorii drogi. Przy drogach krajowych światło działa najdłużej, przy wojewódzkich krócej, a najkrócej przy ulicach powiatowych i gminnych.
Z kolei burmistrz Grzegorz Romaniuk zapowiedział wymianę aż 460 opraw oświetleniowych na nowoczesne, energooszczędne lampy LED.
Teraz temat powrócił. Na ostatniej sesji rady Fryc ponownie skrytykował sytuację oświetleniową w Kolbuszowej, zarzucając władzom miasta brak realnych oszczędności po wymianie lamp.
Radny znów alarmuje
– Ostatnio tłumaczyliście mi, że zmiana lamp przyniesie oszczędności, a jak się okazuje – nie przyniosła żadnych. Mieszkańcy, szczególnie ulicy Piłsudskiego i jej okolic, skarżą się, że chodzą do pracy i wracają do domu po ciemku. Po godz. 22 w niektórych osiedlach panuje mrok – grzmiał Fryc.
Zasugerował też, że dopóki nie zostaną zamontowane dodatkowe urządzenia potrzebne do uzyskania realnych oszczędności, należy powrócić do całonocnego oświetlenia miasta.

Do krytyki radnego odniósł się wiceburmistrz Krzysztof Wójcicki. Podkreślił, że miasto jest w trakcie wymiany opraw na LED i większość działa zgodnie z przyjętym harmonogramem.
„Nie płacimy mniej”
– Pan radny zgłosił kilka niedziałających lamp, ale twierdzenie, że LED-y nie przynoszą oszczędności, jest nieprawdziwe. Te oprawy zużywają znacznie mniej energii niż stare sodowe. Nie po to wydaliśmy 5 mln zł, żeby teraz płacić więcej – mówił Wójcicki.
Zapewnił, że wraz z przejściem całego systemu na technologię LED, będzie możliwość wydłużenia czasu świecenia, jednak proces ten wymaga jeszcze trochę czasu i odpowiedniego finansowania.
– Nie wiem, co oznacza „włączyć oświetlenie w mieście”, bo ono działa zgodnie z harmonogramem, który od kilku lat obowiązuje. Jak przejdziemy na oświetlenie ledowe będziemy rozważać wydłużenie tego świecenia – zapewnił wiceburmistrz.
Sprawa oświetlenia w Kolbuszowej pokazuje, jak ważna dla mieszkańców jest infrastruktura, która wpływa na codzienne poczucie bezpieczeństwa.
Czy kompromis między jakością usług a efektywnością jest możliwy? Czas pokaże.