Zbigniew Strzelczyk, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Kolbuszowej, ostrzega: nie ma pieniędzy na podwyżki dla wszystkich pracowników. Mimo milionowych inwestycji i nadwykonań – SP ZOZ balansuje na granicy kryzysu.
Choć formalnie rok 2024 dla SP ZOZ w Kolbuszowej zakończył się stratą na poziomie 1,65 mln zł, to – jak wyjaśnił na ostatniej sesji Rady Powiatu dyrektor tej placówki, Zbigniew Strzelczyk – rzeczywisty obraz finansów szpitala jest nieco inny.
SP ZOZ w Kolbuszowej
Kwota ta uwzględnia bowiem ponad 3,3 mln zł amortyzacji, czyli kosztu księgowego, który nie odzwierciedla realnego przepływu pieniędzy. Patrząc na finanse bez amortyzacji, placówka mogłaby uznać 2024 r. za względnie zrównoważony.
Jednak rzeczywistość roku 2025 przyniosła zupełnie inne wyzwania – szczególnie te związane z wynagrodzeniami dla personelu szpitala.
Obecny rok okazał się wyjątkowo trudny. Do końca czerwca 2025 r. wykonano aż 8,5 mln zł nadwykonań – z czego aż połowa dotyczyła świadczeń wykraczających poza zakontraktowane limity.
Problem polega na tym, że SP ZOZ w Kolbuszowej nie otrzymał za te usługi ani złotówki. To bezprecedensowa sytuacja, jak podkreśla sam dyrektor – pierwszy raz od wielu lat.
Brakuje na wypłaty
W tym samym czasie szpital musi mierzyć się z obowiązkiem wypłaty podwyżek wynagrodzeń. Ustawowe regulacje nakładają konieczność zwiększenia pensji o 14,5%. Tymczasem Narodowy Fundusz Zdrowia daje środki na niespełna 6%.
Strzelczyk otwarcie przyznaj, że taka różnica nie pozwala na zagwarantowanie podwyżek wszystkim pracownikom szpitala w Kolbuszowej.
Środki, które placówka otrzymuje, wystarczą jedynie na zabezpieczenie wynagrodzeń dla tzw. białego personelu – lekarzy, pielęgniarek i położnych. Pozostali pracownicy, tacy jak technicy, salowe czy administracja, pozostają bez gwarancji jakiegokolwiek wzrostu pensji.
Równolegle rosną inne koszty. Ceny leków w porównaniu z 2024 r. wzrosły dwukrotnie. Placówka realizuje również wielomilionowe inwestycje w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
Kosztowne inwestycje
Zakup robota do operacji urologiczno-chirurgicznych to nie tylko ogromny wydatek sprzętowy, ale również kosztowne szkolenia.
Dyrektor nie kryje frustracji. W jego słowach wybrzmiewa bezradność i zmęczenie.
– Żeby ktoś powiedział z zewnątrz, że dobrze się dzieje, to trzeba być cudotwórcą. Ja cudotwórcą nie jestem – mówił wprost dyrektor SP ZOZ.
Dodał, że robi, co może – ale bez obiecanych środków z NFZ, sytuacja jest trudna.