Nie milkną echa piątkowej wizyty premiera Mateusza Morawieckiego w Kolbuszowej. Okazuje się, że organizatorzy eventu mogli złamać prawo poprzez uprawianie kampanii politycznej na koszt podatnika. Wniosek w tej sprawie ma trafić do Państwowej Komisji Wyborczej.
Plakaty promujące wizytę premiera Mateusza Morawieckiego w Kolbuszowej można było znaleźć w lokalnych mediach i nie tylko. Reklamę organizatorzy eventu wykupili też w Google.
O wydarzeniu informowały też kolbuszowskie samorządy na swoich stronach internetowych i w mediach społecznościowych. Problem w tym, że grafiki te publikowane były ze znaczkiem „KW Prawo i Sprawiedliwość” i logo tej partii.
A to jest niezgodne z prawem, albo w najlepszym wypadku – na jego pograniczu.
Kodeks Wyborczy mówi bowiem, że „zabrania się prowadzenia agitacji wyborczej między innymi na terenie urzędów administracji rządowej i administracji samorządowej oraz sądów”.
Z kolei art. 494 Kodeksu Karnego stanowi, że: „kto, w związku z wyborami, prowadzi agitację wyborczą na terenie urzędów administracji rządowej lub administracji samorządu terytorialnego bądź sądów – podlega karze grzywny”.
Z czasem z samorządowych stron plakaty zniknęły i zostały same informacje o piątkowej (25.08) wizycie premiera. A zdarzenie to miało charakter wiecu.
Mateusz Morawiecki w swoim przemówieniu skupił się na Koalicji Obywatelskiej i jej liderze Donaldzie Tusku. Lidera opozycji nazywał szkodnikiem i „spinaczem między Moskwą, a Berlinem”:
O naszym regionie mówił dużo mniej, a o Kolbuszowej głównie w kontekście… rzeki Nil i krokodyli. Jak się okazuje, ten wiec organizowała kancelaria premiera przy udziale lokalnych samorządów.
Taką informację podał portal Dzieje Się Na Podkarpaciu od pracownika miejskiej promocji, który wcześniej miał skonsultować się z kimś z włodarzy.
Premier Mateusz Morawiecki agitował na kolbuszowskim Rynku [ZDJĘCIA, WIDEO]
– To złamanie prawa. Mamy do czynienia z nielegalną formą finansowania i współorganizowania kampanii. Kodeks Wyborczy mówi wyraźnie, że można finansować ją tylko i wyłącznie ze środków, będących w dyspozycji komitetu wyborczego – relacjonował Ireneusz Dzieszko, znany podkarpacki vloger.
– A tu mamy dowód przestępstwa, które zostanie zgłoszone do Państwowej Komisji Wyborczej. To jest niedopuszczalne i bezczelne. Ja osobiście nie przypominam sobie, żeby na oczach wszystkich łamać prawo wyborcze i mieć to w nosie.
– Bo powinno to wyglądać tak, że komitet wyborczy, który chce organizować wiec, musi zarejestrować go jako zgromadzenie publiczne, zgłosić to, uzyskać pozwolenie, wynająć firmę i zabezpieczyć taką imprezę. A tutaj?
– Zapewne w telewizji usłyszycie, że pan premier przybył wspaniałym autobusem wyborczym. Jak się okazuje, ten pojazd stał 5 km od Kolbuszowej, a Mateusz Morawiecki przyjechał służbowym samochodem kancelarii premiera.
– Nie wolno wykorzystywać funkcji publicznej do prowadzenia kampanii. PKW w normalnym kraju powinna ukarać taki komitet odebraniem subwencji. Część dalszy tej sprawy na pewno nastąpi – zapowiedział Ireneusz Dzieszko.
Na koniec element humorystyczny:
– Burmistrz odnowił pasy na przejściu dla pieszych, ale tylko tam gdzie był premier. Pewnie po to, żeby to widział. Ale dosłownie kilka metrów dalej farby na pasy zabrakło – ironizował vloger.
Jeden komentarz
Komuna wróciła – zamiast trawy (bo jeszcze lato) maluje się pasy na przyjazd głównego sekretarza KC, a cały gminny aparat na kolanach wita dobroczyńcę. Dobroczyńcę z kliki, która tak obrabia Polaków, że z podatków wystarcza na wymalowanie zaledwie kawałka oznakowania. A reszta, gdzie kacyk nie jeździ, niech się rozpadnie. Ale, jak przed 89r., trzeba się pokazać i przy tym nie podpaść, bo wiadomo, że niepokorni skończą w łapkach godnych następców usłużnych władzy prokuratorów Piotrowicza i Wolińskiej.