Plaga wałęsających się psów




Mieszkańcy kolbuszowskiej gminy skarżą się na watahy wałęsających się psów. Narzekają m.in. mieszkańcy Kłapówki. Niedawno wilczur zaatakował tam małe dziecko.

Chłopczyk się przewrócił, wydawało się, że dojdzie do tragedii… – Na szczęście nic więcej się nie stało, ale jeśli nic się tu nie zmieni, to będą problemy – przestrzega Edward Sudoł, sołtys Kłapówki. – Ludzie pytają mnie: czemu jako sołtys tym się nie zajmę. Ja oczywiście mogę się tym zainteresować, bo założę śruta i „posprzątam”. – Ale chyba nie o to chodzi. Odpowiednie służby powinny się tym zająć, a nie – jak teraz – wykładać tylko pieniądze. Bo ktoś mówi: ja psa też spuszczę, będzie się wałęsał, to się nim zaopiekuję i za to za darmo dadzą mi karmę. Idziemy w złym kierunku – denerwuje się Sudoł.




W podobnym tonie wypowiada się sołtys Zarębek, Marek Opaliński: – Problem wałęsających się psów nie dotyczy tylko Kłapówki, także moich Zarębek – zaznacza. – Nieraz widzę, jak ulicą idą dzieci, a obok nich – pięć-sześć, czasem więcej psów. Dla rodzica nie jest to komfortowa sytuacja.

Grzegorz Dzimiera, komendant Straży Miejskiej, zapewnia, że nie unika interwencji w sprawie wałęsających się czworonogów. Zastrzega jednak, że działania te ograniczają przepisy prawa:




– Właściciela psa możemy ukarać wtedy, kiedy strażnik czy policjant przyjedzie na miejsce i stwierdzi, że pies znajduje się poza terenem obejścia, jest bez nadzoru właściciela, nie ma smyczy, ani kagańca. W takich sytuacjach możemy podjąć zdecydowane działania m.in. w formie ukarania – podkreśla.

– Mentalność ludzi jest jednak taka, że jak zwierzę sobie pójdzie, to pójdzie; jak wróci, to dobrze, a jak nie, to… też nic się nie stało. Stąd takie sytuacje – uważa komendant. – Jest tu wyjście, ale musimy otrzymać pomoc od mieszkańców. Trzeba złożyć zawiadomienie o wykroczeniu, wskazać właściciela i wystąpić w charakterze świadka. Bo zazwyczaj wałęsają się miejscowe psy. Ludzie wiedzą czyje one są.




– Nie możemy wyłapywać psów, których wygląd wskazuje, że mają właściciela. Po pierwsze, nie pozwala na to ustawa o ochronie zwierząt, a po drugie – gdzie mielibyśmy umieścić te kilkaset psów? Jakie byłyby tego koszty? Jedynym wyjściem jest reagowanie mieszkańców. Niestety zgłoszenia są albo anonimowe, albo zgłaszający zaklina się, że nie wie czyj to pies, choć pewnie wie – dodaje komendant.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.




Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.