Popularny serwis piłkarski, Weszło.com opublikował długi wywiad z Markiem Bajorem, wychowankiem i legendą Kolbuszowianki, który na swym koncie ma 325 meczów w polskiej ekstraklasie i przede wszystkim srebrny medal Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie z 1992 r.
W publikacji pt. „Piłkarskie dzieciństwo” natknęliśmy się na wiele wątków związanych z Kolbuszową. Marek Bajor opowiada o swoich piłkarskich (i nie tylko) początkach. Oto fragmenty wywiadu:
- Jak rozpoczęła się pana piłkarska przygoda?
- Zaczynałem w małym klubie w Kolbuszowej. Na swój pierwszy trening poszedłem, gdy byłem bodajże w piątej klasie szkoły podstawowej. W szkole nauczyciel wychowania fizycznego trenował też w klubie, więc on mnie zachęcił, żebym zapisał się na zajęcia.
- Całe dnie spędzał pan na podwórku kopiąc piłkę?
- Zdecydowanie. Może nie całe dnie, ale większą ich część spędzaliśmy na boisku. Mój dom był naprzeciwko szkoły podstawowej, więc do szkolnego boiska miałem całe piętnaście metrów.
- W Kolbuszowej były dobre warunki do gry?
- Trenowaliśmy na stadionie miejskim, ale więcej czasu spędzałem na tym boisku przyszkolnym.
- Uprawiał pan także inne sporty?
- Ogólnie tak. W szkole podstawowej jeździłem na zawody z piłki ręcznej, lekkiej atletyki, jeździliśmy też na łyżwach.
- Rodzice interesowali się sportem?
- Zupełnie nie. Później tata zaczął trochę kibicować. Jako że ja grałem, to jego też to trochę zainteresowało i przyjeżdżał czasem na moje spotkania.
- Szkoła i oceny były dla pana ważne?
- Były ważne. Nigdy nie miałem problemów z nauką i przechodzeniem z klasy do klasy. W szkole podstawowej raz miałem ocenę dostateczną na świadectwie, w ósmej klasie z matematyki, a tak zawsze miałem czwórki i piątki. W szkole średniej też spokojnie sobie radziłem.
- Był czas na imprezy, dziewczyny?
- Bez szans, tym bardziej, że ja już będąc w Kolbuszowej w sobotę grałem w juniorach, a w niedzielę w seniorach.
- Zasady na to pozwalały?
- Powiem szczerze, że nie wiem, jak to robili działacze, ale chyba taki był przepis, że zawodnik w ciągu weekendu mógł zagrać tylko 90 minut. To już trzeba by było ich zapytać. Raczej imprezy nie wchodziły w rachubę i bardzo rzadko korzystałem z różnych zaproszeń.
- Który trener w czasach pana piłkarskiego rozwoju najbardziej pana ukształtował?
- Nieżyjący już trener Wojciech Rząsa pokazał mi, jak ciężko można pracować. Kazimierz Gomułka, nasz nauczyciel wychowania fizycznego w szkole, zaszczepił we mnie chęci podnoszenia swoich umiejętności, więc to są takie dwie osoby, które w pewien sposób mnie ukształtowały. Na pewno takich ludzi by się jeszcze kilku znalazło.
- Marek Bajor był piłkarzem z dużym potencjałem na zrobienie kariery?
- Jeśli chodzi o Kolbuszową, to tak. Widziano we mnie potencjał, tym bardziej, że zainteresowane było mną kilka klubów. Z pewnością dostrzegano mój potencjał.
Cały wywiad jest TUTAJ
Marek Bajor urodził się 10 stycznia 1970 w Kolbuszowej. Swoją karierę rozpoczynał w Kolbuszowiance, grał w jej barwach w latach 1982-1988. Kolejnym etapem w jego karierze był Igloopol Dębica.
W 1991 r. Bajor zmienił barwy klubowe na Widzew Łódź. Osiągnął tam szczyt swojej formy. Efektem tego było powołanie do kadry młodzieżowej, z którą w 1992 r. pojechał na Igrzyska Olimpijska do Barcelony. Polska kadra osiągnęła tam ogromny sukces, zdobywając srebrny medal.
W latach 1998-2002 grał w Amice Wronki, trzykrotnie zdobywając z tym klubem Puchar Polski. Kłopoty z kontuzją kręgosłupa spowodowały, niestety, że w 2003 r. zakończył karierę zawodniczą.
Po „zawiezieniu butów na kołku” Bajor był asystentem trenera Franciszka Smudy w Lechu Poznań i Zagłębiu Lubin, w tym drugim był też pierwszym szkoleniowcem. W 2014 r. otrzymał tytuł „Zasłużony dla Kolbuszowej”. W opinii sporej części kibiców jest najlepszym piłkarzem w historii naszego powiatu.