KOLBUSZOWA. Brud, smród, odchody i zwłoki psów. Piekło ukryte wśród drzew, gruzu i milczenia [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]

KOLBUSZOWA. Brud, smród, odchody i zwłoki psów. Piekło ukryte wśród drzew, gruzu i milczenia [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]

Szokującego znaleziska dokonali wczoraj w Kolbuszowej wolontariusze mieleckiego Inspektoratu Straży Ochrony i Ratownictwa Zwierząt w Polsce. Na jednej z prywatnych posesji natknęli się oni na zwłoki psów. Nieruchomość była mocno zagracona szkłem, deskami i gruzem. A na działce biegała gromada wychudzonych psów z agresją lękową.

O tym, że na jednej z prywatnych posesji w Kolbuszowej może dziać się coś bardzo niedobrego mówiło się miesięcy. Jednak to, co „animalsi” zastali tam w środę (05.08.), przerosło ich wyobrażenie.




Zwłoki psów

„Powitała” nas gromada psów z wyraźną agresją lękową – relacjonuje Ewelina Kaźmierczak z mieleckiego inspektoratu Straży Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Były wychudzone, głodne, ze zmianami skórnymi, pełne pcheł i kleszczy. Naliczyłyśmy ich około 20. W domu z kolei zamkniętych, widocznych było kolejnych około 20. Jest jeszcze piwnica w której, ciężarne suczki rodziły potomstwo.

Teren był pełen gratów, brudu, much, smrodu i odchodów. – Najgorszym było jednak znalezienie zwłok małego szczeniaka w znacznym już rozkładzie, a dalej – szczątek dorosłego psa. Nie wiemy, ile może być tam martwych zwierząt bo pustostan jest mocno zagracony – wspomina pani Ewelina.

Przy drodze w krzakach, usłyszałyśmy okropne skomlenie i tam siedziały one – sześć przerażonych, wychudzonych, pełnych kleszczy i pcheł szczeniaków. Nie wiemy skąd się wzięły, ale możemy się domyślać, bo cała Kolbuszowa obfituje w kolekcjonerstwo psów. Szczeniaczki przejdą diagnostykę, profilaktykę u weterynarza. Potem będziemy szukać im ciepłych domków – zapewnia wolontariuszka.

Ulica Jana Wiktora

Naszym celem, będzie odebranie wszystkich piesków i pozbawienie praw do posiadania zwierząt tego pana, którego sytuacja przerosła. Wiemy jednak, że walka będzie trudna, ponieważ miasto wiedziało, ludzie wiedzieli, nikt z tym nic nie zrobił. Jedni dlatego, że nic nie mogli więcej niż zawiadamianie służb. Drudzy woleli przejść obok udając, że nie dzieje się tam nic nienormalnego, a służby traktowały tylko mandatami – dodaje.




O jaką posesję chodzi? Tego „animalsi” nie chcą zdradzać. Nam udało się dowiedzieć, że chodzi o rejon ulic Rzeszowskiej i Jana Wiktora w Kolbuszowej. Z naszych informacji wynika również, że od ponad pół roku mieszkańcy alarmowali o tym problemie wszystkie możliwe instytucje w Kolbuszowej. Bezskutecznie. Musiał zainterweniować ktoś z zewnątrz, żeby cokolwiek ruszyło.

Zdjęcia: Mielecki Inspektorat Straży Ochrony i Ratownictwa Zwierząt w Polsce.












3 Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.




Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.