Czy w Kolbuszowej powstaną zielone ryneczki jak na zachodzie Europy?

Warzywa i owoce pod same drzwi. Konkurencyjne ceny i najlepsza jakość

Obecnie w Kolbuszowej mamy dwa place targowe: obok stadionu przy ulicy Wolskiej i przy ulicy Zielonej. O żadnym z nich nie można jednak powiedzieć, że jest miejscem, gdzie w sposób komfortowy można prowadzić handel. Pokazała to epidemia Covid-19 i związana z tym gehenna kupców. Stąd pomysł budowy nowych zielonych ryneczków.

Z interpelacją o jak najszybsze opracowanie koncepcji dla budowy nowych placów targowych w Kolbuszowej na ostatniej sesji Rady Miejskiej wystąpił Mirosław Kaczmarczyk. Zastrzegł, że koncepcja ta powinna spełniać wymogi pozwalające na handel nawet w kryzysowych sytuacjach.

Tak jak we Francji

Radny zaapelował również o wprowadzenie do przyszłorocznego budżetu gminy środków na budowę placów targowych. – Jestem przekonany, że taka inwestycja będzie doskonałym rozwiązaniem służącym mieszkańcom. Jest to problem palący, od lat odsuwany na plac dalszy – podkreślił Kaczmarczyk. – Smutne jest, że przez 30 lat nie udało nam się stworzyć w Kolbuszowej miejsca, w którym można byłoby w cywilizowanych warunkach spotkać się, porozmawiać i zrobić zakupy.




Mamy doskonałe przykłady francuskich „marche”, gdzie ludzie codziennie przychodzą nie tylko po świeże produkty, ale także porozmawiać, spotkać się, wymienić uścisk dłoni – zaznaczył. – Czy wybudowanie takiego placu wymaga wielkich pieniędzy? Moim zdaniem wymaga odwagi. Myślę, że trzy lata wystarczyłyby nam na utworzenie tu zielonych ryneczków z prawdziwego zdarzenia.

Po ser do Ropczyc

Uważam, że za mało promujemy lokalnych producentów. Na naszym terenie jest naprawdę wielu ludzi, którzy tworzą wyroby różnego rodzaju – przekonywał radny. – Ja po ser jeżdżę pod Ropczyce, a po chleb do Czarnej Sędziszowskiej. Przecież te  produkty można byłoby sprzedawać w Kolbuszowej w fajnym otoczeniu i przyjemnej atmosferze. Ludzie coraz bardziej doceniają lokalną żywność, i takie zielone rynki nie upadają, wręcz przeciwnie – kwitną i przynoszą miastom zyski.

Mirosław Kaczmarczyk (na zdjęciu) zaproponował, że jeśli gmina nie ma pieniędzy, to mogłaby takie targowiska wybudować w partnerstwie z kapitałem prywatnym. – Myślę, że przyniosłoby to potem spore dochody, które potem można byłoby przeznaczyć na przykład na oświatę – oświadczył.




Inne priorytety

Radny Józef Fryc przypomniał, że takie rozwiązanie proponowano blisko trzy dekady temu: – W 1992 roku złożyliśmy wniosek do Urzędu Miejskiego  o ogłoszenie przetargu i oddanie obydwu placów targowych pod zarząd przedsiębiorców, którzy zgłosili się, że chcą to prowadzić w sposób profesjonalny – wspominał. – Niestety burmistrz Kazimierz Czepiela nie był zainteresowany taką ofertą. Przez te 30 lat kilka razy podchodziliśmy do tego tematu. Za każdym razem były jednak inne priorytety. Plac targowy z prawdziwego zdarzenia nam się po prostu w mieście należy.

Czy tak się stanie? Krzysztof Wilk, przewodniczący Rady Miejskiej, nie mówi nie: – Temat ten od lat jest rozważany. Inwestycje te wymagałyby jednak ogromnych pieniędzy i dalekosiężnego planowania – zastrzegł. – Niemniej jednak jak kiedyś to zaczniemy, to na pewno skończymy.

4 Komentarze

  1. Panowie radni Wy i Wasi Koledzy tzw.lokalnym przedsiębiorcom to poddawaliście już dość naszego majątku na którym się nie żle dorobili i dorabiają na ciężkiej pracy krzywdzie ludzkiej, Szukacie dalej co by tu jeszcze przejąć ????? Co mamy w Kolbuszowej? tego nie widzicie ? jedno wielkie dziadostwo , siec marketów i prywatnych kołchozów , gdzie pracownik pracuje za najniższe wynagrodzenie bez prawa do niczego.

  2. Skoro już zalaliście betonem i brukiem płytę główną rynku, to może dwa razy w tygodniu tam udostępnić miejsce na handel? Albo umożliwić handel ze straganów np. na ulicy Mickiewicza (teoretycznie wyłączonej z ruchu kołowego)? W Wielkiej Brytanii w wielu miejscowościach wielkości Kolbuszowej co tydzień odbywają się dni targowe i wtedy sprzedawcy rozkładają swoje stragany na przeznaczonych do tego ulicach (wcale nie bocznych). Ma to przeogromny urok (spędziłem tam jakiś czas i trochę podobnych miejsc odwiedziłem) – dużo większy, niż nudne, zapuszczone place targowe. Przykład macie w filmie Notting Hill – jest tam scena takiego właśnie targu ulicznego. W Londynie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.




Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.